Tak się kończy nasza azjatycka wyprawa. Na drugi dzień Wizzairem wróciliśmy do Emiratów. Z tego powrotu zapamiętam w sumie jedno: stojącą przy bramce do wykrywania niebezpiecznych przedmiotów muzułmankę. Ubraną w burkę, z zasłoniętą twarzą i widocznymi jedynie oczami. Stojącą z rozstawionymi szeroko rękami, sprawdzaną przez uzbecką celniczkę. Wiem, to ponownie stereotypy, ale w głowie pojawiają się te wszystkie obrazy z filmów jak Królestwo, czy serialu Homeland. W głowie słyszę wymowne słowa które wypowiada i… Nie, muszę wyrzucić to z głowy. Nic się nie stało, kobieta po chwili zabrała swój bagaż i poszła dalej. W samolocie było tak samo mało miejsca na nogi, niemowlaki krzyczały równie głośno, a perfumy były ponownie w niesamowitych promocjach. Emiraty również powitały nas niesamowitym upałem, a hotel z pokojem na 30 piętrze pozwalał zastanowić się nad wielkością AbuDabi. Sił już nie mieliśmy, starczyło jedynie na wieczorny spacer. Myślami byliśmy już w Polsce. Potem kolejny lot, straszne 6 godzin, które wydawały się wiecznością, i Katowice. Tam czekała na nas już Ola – żona Szymona. Wsiedliśmy do samochodu i pustymi drogami, przez niecałe 3 nocne godziny, pomknęliśmy do Warszawy. W zasadzie niewiele z tego pamiętam. Jedynie wyjechanie na autostradę… i Ursynów, gdzie wysiadał Robert. A potem ukochaną Pragę, cieszącego się psa, zaspaną Justynę i łóżko, za którym również tęskniłem.
skomentuj →
kategoria: cyfrowo, wyprawy tagi: abu dabi, sony, zeauzbtadż, zjednoczone emiraty arabskie
Wszystko czego tu doświadczamy, jeżeli chodzi o zabytki i miasto, jest podobne do tego, czego doświadczyliśmy w Bucharze i Chiwie. Tylko na jeszcze większą skalę. Jest oczywiście i miejscowy bazar. Jeszcze większy i jeszcze lepszy, niż ten w Chiwie. Pomimo że jest piątek, dla muzułmanów dzień wolny, tu są ogromne tłumy. Ludzie na szczęście tak samo otwarci, chociaż już nie tak wylewni w rozmowie. Za mną biegały jakieś dzieci, obserwujące jak nagrywam wszystko dookoła. Na słowo „Polsza” padało „Robert Lewandowski”. Lewandowski to taki drugi Papierz, chociaż nie wiem, czy nie pierwszy. Tylko raz zostanę zaskoczony kupując bilet do zwiedzania meczetów i medres na placu Registan. W kasie kobieta na wieść że jestem Polakiem, zacznie przywoływać Kopernika i Chopina. Acha, pamiętajcie, że tu finalną cenę się targuje. I to dość ostro, bez ceregieli. Ta wyjściowa zawsze jest za duża i jeżeli ją zaakceptujecie, będziecie uważani za kogoś bardzo dziwnego. Bo targowanie się to najważniejsza część kultury bazarowej w Uzbekistanie! Sprzedawcy to niezłe cwaniaki. Wykorzystywanie Lewandowskiego do wciśnięcia mi mieszanki herbat za 5$ było czymś normalnym. Pewnie potargowanie się zbiłoby tą cenę do 1$.
skomentuj →
kategoria: cyfrowo, wyprawy tagi: samarkanda, sony, uzbekistan, zeauzbtadż
2011 rok, Uzbekistan prezentuje mediom pierwszy w Azji Środkowej pociąg dużej szybkości, który będzie kursować między stolicą kraju Taszkentem a Samarkandą. Pociąg hiszpańskiej firmy Patentes Talgo trasę długości 344 km będzie pokonywać w 2 godziny i 10 minut. Dotychczas podróż na tej trasie trwała 3 godziny i 35 minut. Skład liczy osiem wagonów, w tym dwa pierwszej klasy. Pociąg otrzymał nazwę Afrasjab – jak nazywa się miejsce dawnej lokalizacji obecnej Samarkandy. Afrasjabem nazywano stolicę starożytnej Sogdiany. Trenami tymi kolejno władali Persowie, Arabowie, Turcy, Mongołowie, Uzbecy i Rosjanie.
Z dumą mogę powiedzieć, że się nim przejechaliśmy z Buchary do Samarkandy. I zapewne chcielibyście wiedzieć jak było, prawda? No więc nie, to nie jest Pendolino. Pendolino to inny komfort jazdy. Ta uzbecka wersja, pomimo że komfortowa, jest wciąż bardzo głośna. Nie ma tego spokoju, co w naszej polskiej wersji szybkiej kolei. Również obsługa to dwa różne światy. Fakt, są poczęstunki, ale płatne, i nikt o tym nie informuje. Zamawiając herbatę i tak dostaje się kawę, czego doświadczył Szymon. Na dodatek jakiekolwiek tłumaczenie, że przecież miał być czaj – to po rosyjsku właśnie herbaciany napar – nic nie dają. Pociąg jedzie jednak szybko, a toalety są bardzo czyste. Więc ogólnie jest na plus. Cena będzie dla was zaskakująca: za lekko ponad godzinę drogi zapłaciliśmy około 30 zł od osoby.
skomentuj →
kategoria: cyfrowo, wyprawy tagi: buchara, samarkanda, sony, uzbekistan, zeauzbtadż
Sama Buchara to miasto większe niż Chiwa, a co za tym idzie bardziej turystyczne. I dało się to odczuć w centrum starego miasta, gdzie na każdym kroku byliśmy zaczepiani przez kogoś, kto chciał albo wciągnąć nas do jakiegoś sklepiku, albo zaoferować przejażdżkę jakimś turystycznym pojazdem. I nieważne, czy rozmawiacie w tym momencie przez telefon czy mówicie do aparatu lub robicie zdjęcie – nagabywacze mają to gdzieś. Trąbią, krzyczą, łapią za ramię… Pierwsze miasto, gdzie już od samego rana chodziłem mocno poirytowany. Bardzo szybko zacząłem to ignorować, przestawać spoglądać na te osoby, unikać kontaktu wzrokowego. To w jakimś stopniu pomagało.
Podobnie jak w Chiwie, piękno meczetów, minaretów i medres było oszałamiające. Tu oczywiście na jeszcze większą skalę, bo to miasto większe niż Chiwa. Chodziłem trochę z telefonem w nosie, czytając o tym, jak Czyngis-Chan zafascynowany pięknem wielu budynków, zakazał ich niszczenia, czego nie zrobiła później Armia Czerwona, niszcząca wiele cennych zabytków tego miasta. Niestety, oni mają to we krwi.
Tu muszę Wam wspomnieć o człowieku, którego spotykaliśmy szwendając się wąskimi uliczkami miasta. To jakiś kompletnie pijany Uzbek, wyglądający na zapaśnika. Takiego byłego zapaśnika. Zagadał nas chyba o papierosa, ale nic z tego, bo my nie palimy. W odpowiedzi zaczął chwalić się swoimi dwoma samochodami. Jak podkreślał kilka razy, tak abyśmy napewno zrozumieli, to samochody z klimatyzacją. To musi być coś luksusowego w Uzbekistanie, bo przyglądał się nam bardzo wnikliwie, szukając w naszych oczach jakichkolwiek oznak zazdrości. Szybko również zaczął namawiać nas na kawę. Zajrzałem na chwilę do mieszczącego się na parterze domu. W środku leżał jego pijany ojciec, który na mój widok wstał, zrobił kilka kroków, a następnie ponownie położył się i zasnął. Nie zdecydowaliśmy się zostać na kawie. Zapaśnik upatrzył sobie zwłaszcza mnie, podając rękę i trzymając ją w powitalnym uścisku z 10 minut. Cały czas próbował podać swoje imię, ale raz mówił jedno, za drugim razem coś innego. A to że ma na imię Naiko, a to że… „ma name is Buchara”. No super, miło mi, jestem „Warszawa”.
Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie poszukał czegoś, co nie kojarzy się z krajem muzułmańskim, czyli… cmentarza żydowskiego. Tutaj jest taki, co pewnie dla wielu może być zaskoczeniem, a nie powinno. Obecnie, według różnych danych, żyje w Bucharze około 400 Żydów. Kiedyś jednak było ich tu ponad 35 tysięcy. W samy mieście mieściło się nawet ponoć 13 synagog. Skąd jednak Żydzi w muzułmańskim kraju? Według badaczy jedną teorią jest to, że przybyli tu po Jedwabnym Szlaku. Znaleźli dla siebie zajęcie w handlu i już tu pozostali na stałe.
Dzień zakończyłem na rozmowie z dwoma studentami, którzy widząc jak nagrywam coś do aparatu, podeszli i zagadali skąd jestem. Oni byli z Taszkentu, a w Bucharze studiują, o ile dobrze zrozumiałem, psychologię. Rozmowa była specyficzna, bo mój rosyjski jest dość słaby, podobnie jak ich angielski. Więc chłopaki mówili do translatora po rosyjsku, a on tłumaczył to na angielski. Ja odpowiadałem po angielsku, a oni dostawali tłumaczenie po rosyjsku. I tak sobie staliśmy i gadaliśmy z 40 minut. Momentami wychodził z tego straszny bełkot, ale się dogadywaliśmy. Chłopaki nigdy nie byli poza granicami Uzbekistanu. Granica z Afganistanem to najdalszy obszar, który odwiedził jeden z nich. Na potwierdzenie pokazał mi zdjęcia. Dla niego to było chyba coś równie pasjonującego jak dla mnie – pomimo, że przecież z Uzbekistanu do Afganistanu to jak rzut kamieniem. Powiedziałem im, aby przyjechali kiedyś do Polski, do Europy, zobaczyli jak tam jest. Na ich twarzach pojawiło się rozmarzenie, gdy za trzecim razem, translator w końcu poprawnie tłumaczy to na rosyjski. „Jak Allah pozwoli” odpowiedzieli.
skomentuj →
kategoria: cyfrowo, wyprawy tagi: buchara, sony, uzbekistan, zeauzbtadż
Droga do Buchary przebiegła w podobny sposób, jak wcześniej do Chiwy – nocnym pociągiem. Co prawda tym razem nie jechaliśmy całą noc, ale wciąż mieliśmy kuszetki, wciąż to był ten sam wagon z tym samym starszym konduktorem, który poznał nas bardzo szybko już na wejściu do środka i wciąż to była dość długa podróż, bo prawie 8 godzinna. Jechaliśmy cały dzień, większość czasu śpiąc w dusznym przedziale. Nie narzekaliśmy, ciężko w to może uwierzyć, ale było naprawdę fajnie. Cena biletu po przeliczeniu na złotówki? 55 złotych.
skomentuj →
kategoria: cyfrowo, wyprawy tagi: buchara, chiwa, sony, uzbekistan, zeauzbtadż
menu
o mnie
wyprawy na wschód i nie tylko
najnowsze wpisy
- warszawa, włochy i ponownie warszawa
- calibrite display 123
- najdłuższe podsumowanie: obrony w af
- najdłuższe podsumowanie ever 2
- najdłuższe podsumowanie ever 1
- vlogująca kasia
- szmul jewson – największy dupek w lidze
- konkurs 'waste not, snap a lot’
- stylowo
- wrześniowo
- busted!
- ludzie displate
- kolejny plan zdjęciowy
- biały miś
- displate, backstage
- julia łukiewska
- dobra sesja beauty
- obrona dyplomowa kasi
- turcja: antalya
- bośnia i hercegowina: sarajewo na koniec
- bośnia i hercegowina: banja luka
- bośnia i hercegowina: wodospady kravica
- bośnia i hercegowina: mostar z drona
- bośnia i hercegowina: mostar
- bośnia i hercegowina: ratusz w sarajewie
kategorie
- abstrakcje
analogowo
backstage
chłopaki
cinemagraph
cyfrowo
dziewczyny
kulinarne
miejsca
mobilnie
osobowości
panoramy
pierdupierdu
polaroid
poradnik
portfolio
przedmioty
publikacje
różne
wydarzenia
wyprawy
archiwum bloga
moje rzeczy
portfolio
instagram
threads
youtube
tiktok
9szmul
pogadajmy podcast
Spełniłem swoje największe marzenie i nagrałem album muzyczny. Następnie znalazłem wytwórnię muzyczną i wydałem go na największych serwisach z muzyką! Sprawdź stronę albumu:
Jako że to blog, to mam tu również klasyczne blogowe wpisy, w których pokazuję moje codzienne życie: sesje zdjęciowe, wyprawy i tym podobne rzeczy. Wszystko mobilnie, ze smartfona:
Jeżeli spodobały ci się moje materiały na Youtube lub zdjęcia, postaw mi kawę - będzie mi naprawdę niezmiernie miło:
Piekielnie upalna Turcja, ale bardzo fajna. Trochę zdjęć i trzy filmy na Youtube! Zobacz→
Bardzo doświadczone Sarajewo, jeszcze bardziej doświadczony Mostar i serbska Banja Luka. Zakochałem się w Bośni! Zobacz→
Bardzo fajna sesja studyjna z Julią Łukiewską. Tak jak lubię! Zobacz→
Globalna sesja zdjęciowa dla XIAOMI! Producentem OnlyOnly, agencją odpowiedzialną za całość GONG. Ogromna duma! Zobacz→
Genialny miesięczny pobyt w Tajlandi. Wigilia w klubie drag queen, sylwester na tajskim boksie dla lokalsów... i wiele, wiele więcej! Zobacz→
Absolutnie niesamowite Kosowo - całkiem inne, niż się go spodziewałem. We wpisach zdjęcia jak i vlogi.. Zobacz→
Estonia nieodkryta! Byłem w miejscach, o których pewnie nawet nie słyszeliście. Ja się w tym kraju zakochałem!. Zobacz→
KIedyś fotografowałem również na klasycznych negatywach, a głowę miałem pełną przedziwnych pomysłów. Zobacz→
Niesamowite Uzbekistan i tadżykistan. Duszanbe, Chiwa, Buchara czy Samarkanda. A wszystko doprawione krótkim pobytem w Abu Dabi. Wszystko na zdjęcich i we vlogach. Zobacz→
Od pięknych rejonów, poprzez skaliste miasto, po totalny rozpierdol Neapolu. W tej serii vlogów jak i na tych zdjęciach pokażę Wam pełen przekrój tego niesamowitego kraju! Zdjęcia i vlogi. Zobacz→
Sesja do zimowego numeru Digital Camera Polska w szklarni w Powsinie z pięknymi Różą i Roksaną. Zobacz→
Byłem w miejscach, które jeszcze do niedawna były okupowane przez rosyjskie wojska. Widziałem masowe groby oraz straszne zniszczenia. Nigdy tego nie zapomnę!. Zobacz→
Pełna kontrastów Łotwa. Zarówno na zdjęciach jak i w 6 odcinkowej serii vlogów. Zobacz→
Z jednej strony piękna, a z drugiej niesamowicie abstrakcyjna Armenia. Wyprawa tak szalona, że nie da się jej opisać w kilku zdaniach. Zobacz→
Wykonałem kilka zdjęć do najnowszej książki Marty Grzebyk z Krytyki Kulinarnej. Okładka + przekładki. Jak zawsze w super ekipie ze Studia Odczaruj Gary! Zobacz→
Kinga i Agnes we wspaniałej bieliźnie God Save Queens. Na Instaxach. Zobacz zdęcia→
Reklamowa sesja zdjęciowa do magazynów Viva! Oraz Uroda Życia. Zobacz zdjęcia→
Kilka polaroidów wykonanych podczas zdjęć do sierpniowego numeru Digital Camera Polska. Zobacz→
© Dawid Markoff
Wszelkie prawa zastrzeżone