gruzja, dzień 11: tbilisi


Wtorek.

Ten dzień będzie dniem ochrony, służb, Polski i wódki. Ale po kolei…

Wstaję po 8. Zbieram się i wychodzę na spacer po starym mieście. Piękna pogoda! Jest ranek, a słońce już nieźle pali – zapowiada się niezły dzień. Spaceruję, siadam na ławce, kolejny kot włazi mi na kolana… Mam świadomość, że jutro powoli będziemy się już stąd zbierać. Szkoda.

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Wracam do mieszkania i ustalamy plan dnia: brak planu. Tak jest najlepiej. Ruszamy najpierw na jedzenie, a potem na bloki, które widzieliśmy z daleka gdy byliśmy na szczycie. Komunikacja miejska w Tbilisi to stan umysłu! Udaje mi się usiąść obok kierowcy, jest czadowo. Zobaczcie zresztą sami:

Na miejscu okazuje się, że wielkie bloki zostały dopiero co wybudowane, a cały kompleks nosi nazwę Dirsi. Niektóre oddane do użytku, inne jeszcze wykańczane. Do okoła pusto, jedynie kilka samochodów – czuję się jak w jednym z chińskich miast, w których nikt nie mieszka. W pewnym momencie zauważa nas ktoś z ochrony tego miejsca. Gdy podchodzi udajemy głupa. Pyta czy mówimy po gruzińsku. Kręcimy głowami. Po angielsku? Kręcimy głowami. Po rosyjsku? Kręcimy głowami. Mówimy, że po polsku bo my z Polski. Działa. Facet odpuszcza, pokazuje nam jedynie, że tu nie wolno być bo spadają często rzeczy z wykańczanych budynków. Pokazuje inne, podobne, które można fotografować. Idziemy tam, robimy trochę zdjęć. Po drodze tu Robert z Kasią zauważyli jakiś opuszczony parking
– jedziemy tam?
– no pewnie!

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Na miejscu okazuje się, że parking jest dość spory, ale nie używany. Po bokach są rządowe ministerstwa, ale sam parking nie jest ogrodzony. „Wchodzimy na górę!”. Robimy trochę zdjęć i zaczynamy schodzić. Wtedy słyszymy krzyki – to dwóch uzbrojonych strażników. Groźnie wyglądają. Postanawiamy, że będziemy się uśmiechać. Schodzimy z pełnym uśmiechem na twarzach. Na dole czeka na nas jeden ze strażników. Widząc to zmienia ton – podaje nam rękę na starcie. To służby do sytuacji nadzwyczajnych, chyba chroniące ważne budynki rządowe. Zaczynamy rozmowę. Mówimy, że my z Polszy… To robi wszystko! Można mieć różne zdanie o Lechu Kaczyńskim, ale robotę zrobił nam tu niesamowitą – bardzo nas za to w Gruzji lubią.

Strażnik sprawdza nam paszporty, gdzieś dzwoni, podaje dane, pyta i miejsce pobytu itp. Ale jest już miły, w końcu jesteśmy z Polski. My też dobrze się bawimy, żartujemy… Na koniec Pan mówi do nas „bez urazy”, podaje rękę i żegna się czymś, co można nazwać cmoknięciem z gestem dłoni jednocześnie. Komedia!

Kolejny punkt wymyślony na szybko: pałac prezydencki. Jedziemy, ale ciężko dojść nam przed sam pałac, jesteśmy na tyłach – tam jest stare Tbilisi, ruina, ale z klimatem! Idziemy na kawę mrożoną, Kasia w prezencie dla Polaków dostaje muffinka. Potem duży Gruziński Kościół Prawosławny.

Gruziński Kościół Prawosławny, oficjalnie Gruziński Kościół Prawosławny i Apostolski – jeden z kanonicznych kościołów prawosławnych, będący równocześnie jednym z najstarszych kościołów chrześcijańskich. Założony został w I w. n.e. przez apostoła Andrzeja, który powołał w Atskuri pierwsze na ziemiach gruzińskich chrześcijańskie biskupstwo. Z tego względu określany jest jako kościół apostolski.

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

…i jeszcze Stare Tbilisi, które robi wrażenie. Spokój, cisza i rozpadające się budynki.

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Miłość na ścianie w stolicy Gruzji. Jak miło.

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Schodzimy ponownie na stare miasto. Po drodze zachodzimy na szybką Colę do polskiego baru Warszawa. Zaskoczenie, bo tym razem nikt już tu po polsku nie mówi – nawet obsługa, chociaż w menu wszystko po polsku. No trudno. Cola podawana jest w małych… słoikach! Super. Na pamiątkę zostawiam swoją wizytówkę i idziemy dalej.

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Spacerujemy, a następnie zachodzimy na piwo i jedzenie. Jest tak duszno, że bez picia ciężko tu wytrzymać. Piję tu coś gruzińskiego z gatunku ciemnych piw, które uwielbiam. Wcześniej poszukałem recenzji na Beer Rate i oceny nie były zbyt zachęcające… ale samo piwo okazało się naprawdę fajne!

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Następnie siadamy na placu przy Moście Pokoju i pijemy zimną Colę. Rany, jaka dobra! Odpalamy z telefonu jakąś playlistę z kaukaską muzyką… No, teraz jest już w pełni idealnie!

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Pojawia się pomysł, aby po raz ostatni skorzystać z kolejki i pojechać zobaczyć panoramę Tbilisi. To bardzo dobry pomysł, zwłaszcza, że pogoda jest dosłownie idealna.

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Wieczorem idziemy zjeść kolację. Trafiamy do polskiej lodziarni, bo widzimy, że mają tam zapiekanki. Tam, gdy mówimy „dzień dobry”, dostajemy spod lady po kieliszku gruzińskiej wódki. Właścicielką lokalu jest Polka, bardzo miła. Rozmawiamy, jest fajna atmosfera. Potem dosiada się jakiś Polak, rozmawiamy o Gruzji (on przylatuje tu służbowo przynajmniej raz w miesiącu)… To nie wszystko – po jakimś czasie przychodzą dwie dziewczyny, jedna z nich jest Polką. Pijane, w fajnym klimacie. Jedna z nich jest chyba Gruzinką, zna jednak kilka słów po Polsku – potrafi zaśpiewać „ona jest tu…” Weekendu… Jezu:D Polewają wódkę.

Tbilisi Gruzja by Dawid Markoff

Wracamy do domu. Jest prawie północ, a miasto żyje jak za dnia, gdzieś tańczą jacyś ludzie, wszędzie gra muzyka… Kocham Tbilisi, kocham Gruzję!


skomentuj
kategoria: cyfrowo, mobilnie, wyprawy tagi: , , , , , ,



gruzja, dzień 10: tbilisi


Poniedziałek.

Rano przez większość czasu pada deszcz – tylko momentami wychodzi słońce. Wieje wiatr, ale jest ciepło. Spakowani zamawiamy sobie autokar do Tbilisi – mamy już dość tych busów, a pociąg jest dopiero po godzinie 18.

Śniadanie i jakiś rosyjski kanał muzyczny. Relaks. W domu dzieją się dziwne rzeczy – otwierają się drzwi, okna… Robert już wczoraj robił śledztwo, czy nie mieszkamy w mieszkaniu jakiejś zmarłej nagle rodziny. Wszystko tu zostało na miejscu. Moja teoria jest taka, że wyjechali na wakacje. Roberta, że jednak nie – bo tu trwa jeszcze rok szkolny, a w pokoju leży plecak dziecka, zeszyty… I wszystko ze starymi datami – 2013, 2014. Na Booking.com zero ocen… Ciekawe.

Bierzemy taksówkę i jedziemy na dworzec. Tam poczekalnia, w której obok gruzińskiej flagi wisi flaga Turcji… WTF? Autokar (Metro Georgia) full wypas – Polski Bus by się zawstydził. Cena mniejsza, fotele z przyjemnego materiału, telewizorki w fotelach, kierowca rozdaje słuchawki, jest podawana kawa lub herbata… No i rezerwacja na konkretne miejsca! Nie pchają się ludzie jak po chleb w czasie wojny (Polska!). Po drodze można obejrzeć największe hity z Hollywood – niestety z gruzińskim lub rosyjskim lektorem.

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Lekko ponad 6 godzin i jesteśmy w Tbilisi. Na dworcu przy wyjściu z autokaru wita nas gromada taksówkarzy. MASAKRA! Cały czas coś mówią, zaczepiają… „Nam nie nada” nie pomaga. Bierzemy plecaki i idziemy w stronę przystanku komunikacji miejskiej… Kilku idzie za nami. Ponownie zaczepiają, pytają czy podwieźć do… Armenii. Ku..a, do Armenii? Czy my wyglądamy na osoby chcące jechać taksówką o 22 do Armenii??? No bez jaj. Już nie pomaga odmawianie, więc zaczynamy traktować ich jak powietrze, to jedyny sposób. Działało już w Batumi i bardzo to polecam wszystkim udającym się do Gruzji. Ja w Batumi przez chwilę stosowałem jeszcze jedną metodę – odpowiadałem na ich gruzińskie oferty po polsku: „mi również jest miło, pozdrawiam”. Też działało.

Nocleg jest masakryczny. Mały, drewniany pokój w jakiejś drewnianej chatce… Przynajmniej tv jest, chociaż większość to tureckie programy – a ja tureckiego nie znoszę. Nakładam słuchawki i odpalam nową Brodkę – ta płyta jest NIESAMOWITA.


skomentuj
kategoria: mobilnie, wyprawy tagi: , ,



gruzja, batumi: mcdonald’s


McDonalds Batumi Gruzja by Dawid Markoff

McDonalds Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Nie pomyślałem, że będę kiedyś wrzucać tu zdjęcia budynku McDonaldsa. Koniec świata, naprawdę! Na swoje usprawiedliwienie powiem, że to naprawdę fajny budynek. Niestety fotografowałem go późnym wieczorem, na dodatek sam budynek usytuowany jest pomiędzy blokami i kamienicami… Dla mnie wygląda jak jakiś owad lub płaz. Jeżeli będziecie kiedyś w Batumi to koniecznie do niego zajrzyjcie!

McDonalds Batumi Gruzja by Dawid Markoff

McDonalds Batumi Gruzja by Dawid Markoff

McDonalds Batumi Gruzja by Dawid Markoff

McDonalds Batumi Gruzja by Dawid Markoff

McDonalds Batumi Gruzja by Dawid Markoff


skomentuj
kategoria: cyfrowo, miejsca, wyprawy tagi: , ,



gruzja, dzień 9: batumi


Niedziela.

Poranek w Batumi = słońce i 28 stopni (chyba w cieniu!). Widok z balkonu mamy ciekawy. Na klatce schodowej już trochę mniej, ale to chyba nowy blok… Dobra, idziemy połazić, bo szkoda dnia!

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Dochodzimy do centrum. Pomysł pada natychmiast – wjedziemy kolejką na jeden ze szczytów. Nie ma to klimatu jak w Cziaturii, wszystko tu ultra nowoczesne. Ale i tak jest super, widoki niesamowite. Na górze jakiś Turek pyta skąd jesteśmy. „Poland” „Holland?” „POLAND!”. Jest wniebowzięty, chce zrobić sobie ze mną zdjęcie… Ja pierdolę, serio? No ale niech ma, poznał człowieka z Europy, wszystkie kobiety Istambułu jego.

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Ten dzień jest leniwy, spacerujemy, zachodzimy na jedzenie, piwo i lemoniadę (podczas pobytu w Gruzji pijemy jej baaaardzo dużo). Batumi jak już pisałem wczoraj jest bardzo relaksujące. W sumie mógłbym tu zostać o wiele dłużej – dla samego spacerowania i przesiadywania nad brzegiem Morza Czarnego (pomimo, że nie widzę tu piaskowych plaż – same pokryte małymi kamykami).

W tle niebo zlewa się dosłownie z wodą. Bardzo dziwny widok, praktycznie nie widać momentami linii wody… Fotografuję jachty na tle tych szkaradnych budynków. Miejscowi patrzą z zaciekawieniem co mnie w tym tak fascynuje…

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Po powrocie do domu czuję niedosyt, więc wychodzę wieczorem na spacer. Fotografuję budynek McDonald’s (ochroniarz nawet proponuje mi, że zrobi mi na jego tle zdjęcie – w Polsce nie do pomyślenia!), a następnie idę nad morze zobaczyć wspaniały zachód słońca – rany, mógłbym tu przychodzić co wieczór! Niestety zaczyna padać, więc mój plan nocnego spaceru po centrum upada. Szkoda. Mam świadomość, jak mało tego miasta zobaczyłem, jak mało odkryłem – nie lubię tego uczucia.

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Ktoś mi napisał na Instagramie, że Batumi to taki kurort pełen rosyjskich Januszy. Tak, może trochę i tak, może w sezonie nawet bardziej tak. Miasto to ma jednak swój klimat – takie połączenie kiczu i czegoś nowoczesnego, szalonej architektury połączonej z czymś, co można nazwać „architekt płakał jak projektował”… Batumi to rownież super uliczki, przypominające te z Włoch, pełne fajnych kafejek. Wrócę tu, to już postanowione.

Jutro wracamy do Tbilisi.


skomentuj
kategoria: cyfrowo, mobilnie, wyprawy tagi: , , ,



gruzja, dzień 8: batumi


Sobota.

Z rana leje deszcz. Bardzo leje, ale jakimś cudem, po raz kolejny podczas tej wyprawy, przestaje padać przed naszym wyjściem. Dziś opuszczamy Cziature. Trochę szkoda, bo to ciekawe miejsce. Gdzieś w głowie jest ta myśl, że nigdy się już tu nie wróci, że to pierwszy i ostatni raz w tym miejscu… Pozostaną wspomnienia i zdjęcia. Niestety nie otrzymujemy klucza do bram miasta, ani też nie żegna nas kompania pożegnalna.

Dotarcie do miejsca z busami trochę nam zajmuje – w Gruzji wszystko jest takie dziwne, nie oznakowane, do góry nogami… Bus to Zestaponi jest w miarę pusty, więc jedzie się całkiem znośnie. Tam zmiana klimatu – wysiadamy i uderza nas fala gorącego powietrza. To zapowiedź tego, co czeka na nas w kolejnym miejscu do którego zmierzamy – w Batumi!

Czekamy i czekamy. Ktoś oferuje dojazd za 30 lari od głowy. „Nam nie nada, spasiba”. W końcu jest jakiś bus, 10 lari od głowy. Super cena, jedziemy! Bagaże do środka (bo bus załadowany jakimiś paczkami) i w drogę.

Po 3 godzinach jesteśmy w Batumi… tu już jest lato, chyba ze 30 stopni, upał niesamowity. Miasto chaosu i turystów, krzyków, trąbiących samochodów i grającej muzyki. Pytamy o autobus i jedziemy do mieszkania wynajętego przez Booking.com. Okazuje się, że jest tuż przy brzegu morza! Odnalezienie klatki trochę nam zajmuje… wtedy okazuje się, że mieszkanie mieści się na 14 piętrze, ale… nie działają windy! Koszmar, ale nic zrobić się już nie da.

Samo mieszkanie jest fajne, chociaż wygląda tak, jakby zostało właśnie opuszczone przez mieszkającą tu rodzinę. Prysznic, chwila odpoczynku i w miasto. Najpierw McDonalds i klasycznie już w przypadku wypraw na wschód BigTasty – kanapka, którą zawsze zajadamy podczas wschodnich wypraw. Sam budynek McD jest niesamowity! Chyba najlepszy, w jakim byłem. Jutro tu wrócę zrobić kilka zdjęć.

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Po jedzeniu… spacer.

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi to totalny relaks. Schodzi z nas zmęczenie po wyprawie do Kazbegi i Czatury. Tu jest ciepło, przyjemnie i nawet nad samym Morzem nie ma zbytnio wielkich tłumów – kompletnie inaczej, niż w samym centrum po naszym przyjechaniu tu.

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Diabelski młyn? O rany, musimy się nim przejechać – zwłaszcza dla samego zobaczenia panoramy miasta. Na górze jest super – wieje chłodny wiaterek, w tle powoli zaczyna zachodzić słońce

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Batumi Gruzja by Dawid Markoff

Wieczorem powrót i finał Eurowizji na rosyjskim kanale Rossija 1. Rany, co za propaganda! Samego konkursu nigdy nie oglądam, ale tego wieczoru robię wyjątek. I tak, Ukraina jest dla mnie zdecydowanie najlepsza! Z balkonu nawołujemy do głosowania na Polskę…


skomentuj
kategoria: cyfrowo, mobilnie, wyprawy tagi: , , ,



gruzja, dzień 7: cziatura


Piątek.

Poranek nie należy do najładniejszych – pada deszcz. Jednak z czasem zdaje się wypogadzać, więc szybko zbieramy się i ruszamy na miasto. Pierwszym naszym celem jest znaleźć miejsce, w którym coś zjemy. Cafe Paris jest całkiem spoko. Chcemy zamówić trzy pizze margherity, ale Pani doradza dwie mówiąc, że pizze są duże. Rada: gdy mówią w Gruzji, że porcja może być za duża to nie słuchajcie! Zajadamy, pijemy herbatę i w drogę.

Zaczynamy od kolejki jadącej na jeden ze szczytów, na których są osiedla. Kolejki są stare, wyglądają jak blaszane skrzynki z malutkimi okienkami… Jeżeli w którejś jest jakieś większe okno, to już dawno tak brudne, że niewiele widać. Całość stacji w strasznym stanie, aż dziw, że wciąż działają – jesteśmy jednak twardzi, jedziemy na górę!

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Osiedla wyglądają przedziwnie. Część budynków jest opuszczona, a cześć w ruinie, ale zamieszkała przez ludzi. Zjeżdżamy na dół i jedziemy drugą na kolejny ze szczytów. Jaramy się niesamowicie, co wywołuje u miejscowych uśmiechy, a i zapewne zdziwienie. Tu spoglądamy z góry na miasteczko – wygląda niesamowicie.

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Po powrocie na dół przechadzamy się po mieście, chłoniemy jego klimat, przyglądamy się codziennemu życiu, odwzajemniamy uśmiechy… Co chwila jakieś dzieci krzyczą do nas „hello, how are you”. Odpowiadamy, ale na „thank you. And you?” już niewiele potrafią odpowiedzieć. Wszystko zatrzymało się tu w czasie – dla mnie to nie Gruzja, a małe miasto w dalekiej Rosji… nie, nie Rosji, a Związku Radzieckim.

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Docieramy do stacji kolejowej. Kolejne miejsce, które wygląda na opuszczone, ale (chyba) działa. Robimy zdjęcia. Ze stróżówki wychodzi jakiś mężczyzna, idzie do nas. Nauczony doświadczeniami w Polsce wiem co to oznacza – „zakaz fotografowania”, „teren prywatny” czy inny podobny bełkot. Mężczyzna pyta skąd jesteśmy. „Polsza”. Uśmiecha się, coś mówi, pokazuje… trochę po rosyjsku, trochę po gruzińsku. Rozumiemy, że chce nam pokazać łączenie wagonów.

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Pokazuje na aparaty że można wszystko fotografować. Prowadzi nas pomiędzy składami. Obserwujemy łączenie wagonów, robimy zdjęcia… Wszyscy tu tacy mili??? Dziękujemy i idziemy dalej…

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

…i teraz będzie chyba największa przygoda tej wyprawy, chociaż mamy przed sobą jeszcze tydzień w Gruzji…

Chcemy dojechać do jednej z opuszczonych stacji. Wpadamy na pomysł, że wynajmiemy taxi. Na postoju wybieramy starą Ładę z równie wiekowym kierowcą – dla poczucia jeszcze większego klimatu. Teraz już wiem, że ona tam czekała specjalnie na nas, była nam przeznaczona. To nie mogła być taka zwykła wyprawa!

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Pokazujemy kierowcy, nazwijmy go Gieorgijem, mapę na telefonie jak do tej stacji dojechać. Pakujemy się do środka i ruszamy… w przeciwnym kierunku. No ale może za chwilę zawróci? Taxi to samochód prosto ze złomowiska. Dosłownie! Nawet na Ukrainie nie jeździliśmy takim złomem. Robert tłumaczy Gieorgijowi jeszcze raz kierunek, ten kiwa głową i jedzie dalej. Przeradza się to w komedię, bo na Google Maps widzimy ewidentne, że jedziemy w złym kierunku. Na dodatek co chwilę zatrzymujemy się, aby mógł dolać wody (z dużej butli trzymanej pod nogami) do chłodnicy. Przy kolejnym z takich postojów płaczę ze śmiechu, to jest jak u Monty Pythona. Wszyscy po drodze patrzą się na nas…

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Dopiero po jakiś 40 minutach, gdy Gieorgij chce nam pokazać jakiś kościół, dochodzi do niego, że chyba coś jest nie tak. Zawracamy do miasta. Jadąc przez jakieś totalne zadupie słyszymy huk – opona! Pomagamy zepchnąć mu samochód na pobocze. W kole duża dziura… nie ma się zresztą czemu dziwić, opony też ma chyba ze złomowiska – ta praktycznie pozbawiona jest już bieżnika.

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Mamy najczarniejsze myśli, ale jednocześnie bawimy się niesamowicie. Gieorgij coś mówi, śmieje się, macha rękoma, wyjmuje zapasowe koło i zmienia je. Wsiadamy i ruszamy dalej. Przeprasza, mówi że zawiezie nas wszędzie… Jedziemy z góry, więc po raz pierwszy podczas tej wyprawy obawiam się o swoje życie – w głowie mam pytanie, jaki jest stan hamulców w tej Ładzie. Po bokach przepaść, samochód piszczy i strzela, Gieorgij wygląda tak, że powinien przestać prowadzić z 10 lat temu…

Po drodze zatrzymuje się przy jakiś samochodach, pyta o drogę do tego naszego miejsca. Komedia, bo to 3km od centrum miasta, które nie ma zbyt wielu głównych dróg.

W końcu docieramy. Okazuje się, że kolejka działa. Więc wjeżdżamy na górę – Gieorgij razem z nami. Sporo rozmawiamy, chociaż niewiele rozumiemy – mówi do nas sporo po gruzińsku. Ale przytakujemy, jemu to daje radość, wygląda na szczęśliwego.

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Jedziemy jeszcze na jedną stację – ta ma najlepszy klimat. Też wjeżdżamy na górę. Po zajechaniu na dół zagaduje do mnie starsza kobieta. Mówię, że ja po rosyjsku nie bardzo. Ale jakoś idzie. Pyta skąd my. Mówię „Polsza”. Pyta jak w Gruzji, mówi, że Polska płaska bardzo, a tu góry… Dokładnie!

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Wracamy do centrum. Płacimy Gieorgijowi 20 GEL. Jest wniebowzięty. Na pamiątkę:

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

+ krótkie wideo z naszego podróżowania wagonikami:

Żegnamy się z nim ciepło i idziemy do… Cafe Paris na kolację – pizze i herbatę. Po dwie herbaty. Pani nas już pamięta, zresztą wszyscy tu już chyba o nas wiedzą.

Na koniec dnia rezerwujemy dom w Batumi, robimy zakupy i wracamy do hotelu. Jutro będziemy już nad Morzem Czarnym!


skomentuj
kategoria: cyfrowo, mobilnie, wyprawy tagi: , , , ,



gruzja, dzień 6: cziatura


Czwartek.

Celem na dzisiejszy dzień jest dostanie się do Cziatury – miasteczka, do którego nie jeździ zbyt wielu turystów. Najpierw jedziemy do Tbilisi, skąd planujemy dojechać do Zestaponi, a dopiero z tego miasta do miejsca docelowego. Szaleństwo!

Cziatura – miasto w regionie Imeretia w Gruzji. Według danych szacunkowych na rok 2008 liczyło 19.587 mieszkańców. Ośrodek przemysłowy, słynący m.in. z wydobycia rud manganu. Ze względu na strome doliny rzeki w 1954 zbudowany został w mieście system kolejek linowych, który miał ułatwić transport pracowników tutejszej kopalni. System funkcjonuje nieprzerwanie do dzisiaj, pomimo złego stanu technicznego

Jazda busikiem do Tbilisi to masakra. Ale jakoś dajemy radę. W stolicy Gruzji idziemy najpierw na coś ciepłego. Zjadam jakiś regionalny odpowiednik polskiego rosołu i lokalny, przepyszny chleb. Można ruszać!

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Bus to Zestaponi to jeszcze większa masakra. Na dodatek zrobiło się bardzo ciepło. Gdy docieramy na miejsce okazuje się, że nie możemy znaleźć miejsca, z którego odjeżdżają busy do Cziatury. Ja pierdykam, a w słońcu jest ze 30 stopni.

Z nikim nie możemy się dogadać. W końcu jakiś kierowca pokazuje nam gdzie mamy iść szukać busa. Idziemy nie wiedząc nawet czy to dobry kierunek. Po chwili zatrzymuje się obok nas bus. To kierowca jednego z busów z dworca, na którym się dopytywaliśmy o drogę. Mówi, że zrobiło mu się nas żal więc podwiezie nas na ten autobus. Okazuje się, że to aż 3km. Chcecie wiedzieć jak wygląda sam przystanek? Tak, jakby go nie było! Sklep, zakręt ulicy i tyle. Zero oznakowania, przystanek dla wtajemniczonych! Tym bardziej wielkie podziękowania dla tego człowieka!

Droga do Cziatury zajmuje jakąś godzinę. Na miejscu jest szok. Miasto zatrzymało się w czasach sowieckich! Dookoła niesamowite krajobrazy. Tylko jedna rzecz nas zaczyna irytować już na samym początku: wszyscy się na nas gapią. Nie patrzą a gapią właśnie. Dzieci natomiast krzyczą „hello mister”.

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Jest już dość późno, a my musimy jeszcze znaleźć nasz hotel. Czasu na zdjęcia więc praktycznie dziś już nie ma – cały dzień poszedł na opuszczenie Kazbegi i dojechanie tu, do Czaturii. A to naprawdę kawał drogi! Jednak mały spacer musimy zrobić, chociażby dla zobaczenia mniej więcej od czego jutro zacząć…

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff

Idziemy do hotelu. Nie będę się tu rozpisywać o takich rzeczach jak brak deski klozetowej, bo nie ma to sensu. Po prostu Hotelu Nikolai nie polecam! Dobra, jakoś to przeżyjemy. Liczy się jedno: jutrzejszy dzień. Im szybciej nadejdzie tym lepiej. Na koniec jeszcze wieczorne zdjęcie z księżycem w tle… W jego dolnej części to, po co tu przyjechaliśmy: WAGONIKI KOLEJEK!

Czaturia Gruzja by Dawid Markoff


skomentuj
kategoria: cyfrowo, mobilnie, wyprawy tagi: , , , , ,






menu




o mnie
wyprawy na wschód i nie tylko




najnowsze wpisy







kategorie







archiwum bloga







moje rzeczy


portfolio
instagram
threads
youtube
tiktok
9szmul
pogadajmy podcast

Dawid Markoff Youtube

Spełniłem swoje największe marzenie i nagrałem album muzyczny. Następnie znalazłem wytwórnię muzyczną i wydałem go na największych serwisach z muzyką! Sprawdź stronę albumu:

Szmul Jewson

Jako że to blog, to mam tu również klasyczne blogowe wpisy, w których pokazuję moje codzienne życie: sesje zdjęciowe, wyprawy i tym podobne rzeczy. Wszystko mobilnie, ze smartfona:



Jeżeli spodobały ci się moje materiały na Youtube lub zdjęcia, postaw mi kawę - będzie mi naprawdę niezmiernie miło:

Postaw mi kawę na buycoffee.to











Piekielnie upalna Turcja, ale bardzo fajna. Trochę zdjęć i trzy filmy na Youtube! Zobacz→









Bardzo doświadczone Sarajewo, jeszcze bardziej doświadczony Mostar i serbska Banja Luka. Zakochałem się w Bośni! Zobacz→









Bardzo fajna sesja studyjna z Julią Łukiewską. Tak jak lubię! Zobacz→









Globalna sesja zdjęciowa dla XIAOMI! Producentem OnlyOnly, agencją odpowiedzialną za całość GONG. Ogromna duma! Zobacz→









Genialny miesięczny pobyt w Tajlandi. Wigilia w klubie drag queen, sylwester na tajskim boksie dla lokalsów... i wiele, wiele więcej! Zobacz→









Absolutnie niesamowite Kosowo - całkiem inne, niż się go spodziewałem. We wpisach zdjęcia jak i vlogi.. Zobacz→









Estonia nieodkryta! Byłem w miejscach, o których pewnie nawet nie słyszeliście. Ja się w tym kraju zakochałem!. Zobacz→









KIedyś fotografowałem również na klasycznych negatywach, a głowę miałem pełną przedziwnych pomysłów. Zobacz→









Niesamowite Uzbekistan i tadżykistan. Duszanbe, Chiwa, Buchara czy Samarkanda. A wszystko doprawione krótkim pobytem w Abu Dabi. Wszystko na zdjęcich i we vlogach. Zobacz→









Od pięknych rejonów, poprzez skaliste miasto, po totalny rozpierdol Neapolu. W tej serii vlogów jak i na tych zdjęciach pokażę Wam pełen przekrój tego niesamowitego kraju! Zdjęcia i vlogi. Zobacz→









Sesja do zimowego numeru Digital Camera Polska w szklarni w Powsinie z pięknymi Różą i Roksaną. Zobacz→









Byłem w miejscach, które jeszcze do niedawna były okupowane przez rosyjskie wojska. Widziałem masowe groby oraz straszne zniszczenia. Nigdy tego nie zapomnę!. Zobacz→









Pełna kontrastów Łotwa. Zarówno na zdjęciach jak i w 6 odcinkowej serii vlogów. Zobacz→









Z jednej strony piękna, a z drugiej niesamowicie abstrakcyjna Armenia. Wyprawa tak szalona, że nie da się jej opisać w kilku zdaniach. Zobacz→









Wykonałem kilka zdjęć do najnowszej książki Marty Grzebyk z Krytyki Kulinarnej. Okładka + przekładki. Jak zawsze w super ekipie ze Studia Odczaruj Gary! Zobacz→










Kinga i Agnes we wspaniałej bieliźnie God Save Queens. Na Instaxach. Zobacz zdęcia→










Reklamowa sesja zdjęciowa do magazynów Viva! Oraz Uroda Życia. Zobacz zdjęcia→










Kilka polaroidów wykonanych podczas zdjęć do sierpniowego numeru Digital Camera Polska. Zobacz→




© Dawid Markoff
Wszelkie prawa zastrzeżone