Poniedziałek.
Noc w tym przedziale jakoś mija. Jedno jest pewne: chcemy już być w Kijowie!
Z dworca kolejowego kierujemy się do Metra. Cholera! Jest z 3 razy głębiej niż druga linia w Warszawie. Samo metro zatłoczone i brudne. Ma jednak swój klimat – jeszcze tu wrócimy.
Zaraz po wyjściu kierujemy się do jakiegoś punktu, w którym kupujemy karty SIM do telefonów. Za niecałe 20zł mamy internet 3G BEZ LIMITU! Jak się okaże, to będzie jedna z najlepszych decyzji.
Hotel Veselka (a może hostel…) jest naprawdę super. Rozkładamy się, prysznic i ruszamy na miasto, bo w listopadzie ciemno robi się tu bardzo szybko. Spacerujemy chwilę po Kijowie po czym kierujemy się na Majdan. Robi wrażenie! Psują je jedynie ciągli nagabywacze a to na pamiątkowe zdjęcie, a to na pomoc dla kogoś innego….
Na noc wracamy do pokoju. Jutro obiecujemy sobie wstać z samego rana. Dzień kończymy przy ukraińskiej telewizji muzycznej – tak będzie chyba każdego dnia naszego pobytu tu.
skomentuj →
kategoria: cyfrowo, mobilnie, różne, wyprawy tagi: kijów, lwów-kijów, ukraina, x100s
Niedziela.
6:40. Ruszamy z Robertem do Lwowa. Akcja dziwna i lekko szalona – nie lecimy samolotem, ani nie jedziemy pociągiem. Jedziemy z Igorem poznanym poprzez serwis BlaBla. My, Igor i 4 Ukrainców. Jedzie się jednak całkiem fajnie i po 7 godzinach jesteśmy na granicy w Medyce. Tam wyjątkowo pusto. Niemiła celniczka po polskiej stronie i uśmiechnięty celnik po ukraińskiej. Może miała zły dzień, rozumiem.
Lwów wita nas chłodem i lekką mżawką. Idziemy na dworzec kupić bilet na nocny pociąg do Kijowa. Na dworcu przychodzi po nas Pavlo. Pavlo wiele lat mieszkał w Warszawie – ja poznałem bo kiedyś na wernisażu Roberta. Idziemy do niego do mieszkania. Jego mama robi nam pyszną herbatę i kanapki. Rozmawiamy trochę o Polsce, a potem o Ukrainie, Majdanie, walkach, zmianach… Pavlo tam był. Opowiada nam o tym, ja jestem zafascynowany. Mamy dość podobny pogląd na przyszłość Ukrainy, Polski…
Jest już noc, ale mamy jeszcze sporo czasu do pociągu. Ruszamy na miasto. Lwów nocą ma specyficzny klimat, bardzo podobny do Odessy w której byliśmy rok temu – ciemne ulice, mało światła, a jak już to żółte, specyficzne. Mijamy wiele ciekawych miejsc – m.in. dom w którym mieszkał Józef Piłsudski, czy pięknie oświetloną Operę Lwowską.
Docieramy do centrum. Tam zachodzimy na pielmieni. Fajny klimat, bardzo ukraiński wystrój, a w tv odpowiednik naszego disco polo. Szybka decyzja – zamawiamy jeszcze wódkę i ogórki. Za przyjaźń polsko-ukraińską! Zimna, smakuje wyśmienicie.
Dworzec i pociąg. Prycze nie sprawiają najlepszego wrażenia, ale damy radę. Oby do rana. Robert wyjmuje dwie puszki Pepsi. Szukam słuchawek… chyba je zgubiłem po drodze. Trudno, niech komuś służą. Kładę się, wyjmuję iPada i zaczynam opisywać dzień pierwszy.
skomentuj →
kategoria: mobilnie, różne, wyprawy tagi: iphone, lwów, lwów-kijów, ukraina
Wróciłem. Ależ to była wyprawa! Najlepsza z dotychczasowych, bez dwóch zdań! Lwów i Kijów, ogrom kilometrów w nogach, wiele świetnych miejsc… I pogoda, która dopisała idealnie (pomimo prognoz). Materiału z wyprawy jest bardzo dużo, więc przerobienie tego zajmie mi trochę czasu.
Na powyższym zdjęciu kijowskie Metro i jazda schodami do stacji położonej 100m pod ziemią! Ponad 2 minuty jazdy ruchomymi schodami, ależ klimat.
skomentuj →
kategoria: cyfrowo, różne, wyprawy tagi: lwów-kijów, nie-wiem-nie-rozumiem, x100s
Dokładnie tak: po roku wracamy z Robertem na wschód. Co więcej, wracamy na Ukrainę. Wtedy była to wyprawa łączona – Ukraina, Mołdawia i Naddniestrze. Tym razem postanowiliśmy, że spędzimy trochę więcej czasu w jednym kraju. Najpierw w planach mamy Kijów, a potem Lwów. Pomiędzy tymi dwoma miastami zaplanowaliśny jeszcze jedno, ale to niech pozostanie na razie jedynie w planach – wszystko uzależnione będzie od pobytu w Kijowie. Cała relacja po powrocie…
W międzyczasie zapraszam na:
instagram.com/emefef
Tam na bieżąco będę starał się wrzucać zdjęcia z wyprawy.
* wpis ten publikuję będąc już na Ukrainie. Tak się z Robertem umówiliśmy (jak rok temu), że nikomu nie wspomnimy o naszym wyjeździe i że stanie się on faktem dopiero w momencie, w którym będziemy już na miejscu. Tak też się stało.
skomentuj →
kategoria: pierdupierdu, różne, wyprawy tagi: czas na, lwów-kijów, ukraina
chaos i bieda w trzech odsłonach
Chaos i bieda w trzech odsłonach. Takie są moje odczucia po tym wyjedzie. Nie są one jednak negatywne – tam po prostu tak jest. Wyprawa była niesamowita! Gdybym mógł ją powtórzyć, spakowałem jeszcze dziś plecak i ruszył ponownie w drogę (no ok, zamiast Tyraspola wybrałbym inny kierunek:)
(fot. by Robert Danieluk)
ODESSA.
Przed wyjazdem na słowo Odessa odpowiedziałbym tak: stare kamienice, port, piękne plaże, wypoczynkowy kurort, namiastka zachodu nad Morzem Czarnym. Na miejscu jednak zderzyłem się z rzeczywistością. Już lotnisko uzmysłowiło mi, że nie będzie tak, jak to sobie do tej pory wyobrażałem. Po pierwsze miasto jest strasznie zaniedbane. Chodniki, ulice, budynki… Po drugie chaos. Nieprawdopodobny chaos. Przez każdy dzień obecności tam miałem problem z przejściami dla pieszych. Nigdy nie miałem pewności, czy to przejście napewno tu jest. Po trzecie straszna komunikacja miejska. Bardzo straszna! Niestety taka jest sytuacja Ukrainy, rozkradzionej przez ludzi pokroju Janukowycza. Na dodatek kraj ten musi prowadzić na wschodzie wojnę z wspieranymi przez Rosję separatystami (jak i rosyjskimi wojskami, nie mam co do tego złudzeń). To pochłania ogromne pieniądze, resztki jakie pozostały Ukrainie.
Wojny w samej Odessie się nie odczuwa. Oczywiście kanały telewizyjne cały czas nadają informacje ze wschodu kraju, a na ulicach organizowane są zbiórki dla walczących żołnierzy. Ale to tyle, wojna toczy się po prostu gdzieś bardzo daleko na wschodzie kraju.
(fot. by Robert Danieluk)
Najmilej wspominać będę samo Morze Czarne. Wiatr, chłód, szum i bardzo mało osób. Zaleta wybrania się poza sezonem. Byliśmy nad nim każdego dnia naszego pobytu w Odessie i z przyjemnością bym tam jeszcze wrócił.
KISZYNIÓW.
Kiszyniów to taka Odessa plus 10 razy więcej typowego dla byłych państw sowieckich betonu. Beton, chaos i brud. Miałem wrażenie, że tu kompletnie nic do siebie nie pasuje. Druga rzecz: ogromne ulice na których nie ma pasów. Nie wiem jak oni tu jeżdżą samochodami, ale w wielu miejscach tego miasta musi to być totalnym hardcorem. Autobusy komunikacji miejskiej trochę lepsze, ale kasowanie biletów takie samo jak w Odessie: pieniądze daje się chodzącej po autobusie osobie, która następnie wydaje naddarty papierek będący biletem. Straszne, ale przynajmniej bezrobocie mniejsze.
Najlepiej wspominam opuszczony hotel National. Kompletnie niezabezpieczony, ogromny betonowy moloch. Udało nam się tam wejść na sam dach (18 lub 19 piętro), aby zobaczyć z góry oświetlony porannym słońcem… betonowy Kiszyniów;)
Chciałbym tu jeszcze kiedyś wrócić. Dla kadrów fotograficznych i miejsc, których nie udało się nam odwiedzić, a które widzieliśmy w późniejszej drodze do Tyraspola…
TYRASPOL.
Naddniestrze i Tyraspol to ciężki orzech do zgryzienia. Czułem się tam trochę dziwnie. Nie wiem czemu… może dlatego, że to taki mały, nie uznawany prawie przez nikogo kraj? Może dlatego, że dostaliśmy wjazd tylko na 24h i miałem wrażenie, że ktoś za nami chodzi? Tu nie ma naszej ambasady, w razie problemów zostajemy zdani sami na siebie. To cały czas siedzi gdzieś w głowie. Pomimo, że nie odczuwaliśmy ani przez chwile jakiegoś bezpośredniego zagrożenia.
Z całą pewnością zapamiętam te wszystkie bezdomne psy i koty. Zapamiętam rownież to przygnębiające blokowisko, pośród którego pasła się krowa. W nocy nie paliły się tu prawie żadne latarnie. Hotel był całkiem ok. Żartowaliśmy jednak, że wybudowano go specjalnie dla nas, a cała obsługa to podstawieni agenci;)
Tu wracać już nie mam zamiaru. Jeden raz wystarczy.
* * *
Na koniec trochę muzyki. Tandetnej muzyki, ale z każdej jednak wyprawy staram się przywieźć lokalny utwór, który staje się takim muzycznym tłem dla całości. Ten kawałek usłyszałem w Odessie oglądając ukraiński kanał muzyczny. To chyba jakiś tamtejszy hit.
skomentuj →
kategoria: cyfrowo, miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: canon, dawid markoff, iphone, kiszyniów, odessa, odessa-kiszyniów-tyraspol, tyraspol, x100s
budynek związków zawodowych w odessie
Dom Związków Zawodowych, przed którym 2 maja doszło do zamieszek. W budynku spłonęło, udusiło się lub wyskoczyło z okien wielu prorosyjskich bojówkarzy, których zaatakowali proukraińscy manifestańci i kibice.
Budynek ogrodzony jest metalowym ogrodzeniem, więc zdjęcia musiałem robić z wysuniętą do góry ręką. Wejść niestety tam nie można (co jest całkiem logiczne).
skomentuj →
kategoria: cyfrowo, miejsca, wyprawy tagi: odessa, odessa-kiszyniów-tyraspol, x100s
ŚRODA.
Nasz ostatni dzień w Odessie, o 18 mamy samolot do domu – Warszawy. Trochę już żyjemy tą myślą. Tydzień tu był fascynujący, ale i strasznie wysysający energię. To jest inny świat.
Plan jest taki: wypisać się z tego dziwnego hostelu, zanieść bagaże do przechowalni na dworcu kolejowym i ruszyć nad morze od jeszcze innej strony miasta.
Po drodze na dworzec kupujemy pamiątkowe magnesy – są kiczem kiczu, ale to rzecz obowiązkowa. Mam rację? Zostawiamy bagaże i wsiadamy do jednego z miejscowych trolejbusów. Nie potrafię się do nich przyzwyczaić. Obserwuję ludzi, dla których warunki takiego podróżowania są codziennością. Trochę mi głupio, gdy wybuchamy z Robertem śmiechem – trolejbus z dużą prędkością najeżdża na jakaś dziurę przez co tak nim porzuca, że na chwilę tracimy kontakt z podłogą. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem.
Wysiadamy. Kupujemy jakieś ciepłe bułeczki z serem i idziemy kawałek pieszo. Zachodzimy na coś, co jest pocztą. „Coś”, bo z zewnątrz wygląda bardziej na wejście do skupu złomu czy czegoś podobnego. Na nic szukać tu kolorowych, rozpoznawalnych z daleka szyldów rodem z naszej Poczty Polskiej. Robert chce wysłać kartkę z Odessy. Nic z tego – mają tylko takie urodzinowe. Wychodzimy i wsiadamy w jednego z miejskich busów. Czuję klepanie po ramieniu. Jakaś dziewczyna daje mi plik hrywien. „Adin?” pytam. „Adin” odpowiada. Wręczam pieniądze kierowcy. Ten wydaje mi jakieś drobne, które oddaje dziewczynie. „Spasiba”, „pażałsta”.
Jesteśmy. Jeszcze kawałek i widać plażę. Wieje niesamowicie mocny wiatr. Chodzimy po plaży, wypijamy pyszną herbatę w jednym z nielicznych otwartych lokali (siedząc w kapturach na zewnątrz).
Tu jest naprawdę bajecznie! Chciałbym zostać jeszcze jeden dzień, ale tuż przy plaży. Nie wracać już do samego miasta… Tak się niestety nie da.
Wracamy do centrum miasta. Jeszcze tylko Dom Związków Zawodowych i możemy zbierać się na lotnisko. To już nasz czas, dom czeka.
Odprawa to formalność. Ukraińska celniczka znajduje w moim paszporcie kalendarzyk z Naddniestrza. Sierp i młot. Cholera, zapomniałem go stamtąd wyjąc. Odkłada go, kręci głową. Chcę powiedzieć, że to pamiątka z Tyraspola, ale się powstrzymuję. To już nieistotne. W samolocie strasznie gorąco. Kilka rodzin leci z małymi dziećmi. Wyją, płaczą… Cieżko to znieść. Stewardessa uśmiecha się i mówi, że nam współczuje. Lot, pyszna zimna Pepsi i witająca z góry rozświetlona Warszawa. Rany, jak dobrze tu wrócić!
skomentuj →
kategoria: cyfrowo, miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: iphone, odessa, odessa-kiszyniów-tyraspol, x100s
menu
o mnie
wyprawy na wschód i nie tylko
najnowsze wpisy
- warszawa, włochy i ponownie warszawa
- calibrite display 123
- najdłuższe podsumowanie: obrony w af
- najdłuższe podsumowanie ever 2
- najdłuższe podsumowanie ever 1
- vlogująca kasia
- szmul jewson – największy dupek w lidze
- konkurs 'waste not, snap a lot’
- stylowo
- wrześniowo
- busted!
- ludzie displate
- kolejny plan zdjęciowy
- biały miś
- displate, backstage
- julia łukiewska
- dobra sesja beauty
- obrona dyplomowa kasi
- turcja: antalya
- bośnia i hercegowina: sarajewo na koniec
- bośnia i hercegowina: banja luka
- bośnia i hercegowina: wodospady kravica
- bośnia i hercegowina: mostar z drona
- bośnia i hercegowina: mostar
- bośnia i hercegowina: ratusz w sarajewie
kategorie
- abstrakcje
analogowo
backstage
chłopaki
cinemagraph
cyfrowo
dziewczyny
kulinarne
miejsca
mobilnie
osobowości
panoramy
pierdupierdu
polaroid
poradnik
portfolio
przedmioty
publikacje
różne
wydarzenia
wyprawy
archiwum bloga
moje rzeczy
portfolio
instagram
threads
youtube
tiktok
9szmul
pogadajmy podcast
Spełniłem swoje największe marzenie i nagrałem album muzyczny. Następnie znalazłem wytwórnię muzyczną i wydałem go na największych serwisach z muzyką! Sprawdź stronę albumu:
Jako że to blog, to mam tu również klasyczne blogowe wpisy, w których pokazuję moje codzienne życie: sesje zdjęciowe, wyprawy i tym podobne rzeczy. Wszystko mobilnie, ze smartfona:
Jeżeli spodobały ci się moje materiały na Youtube lub zdjęcia, postaw mi kawę - będzie mi naprawdę niezmiernie miło:
Piekielnie upalna Turcja, ale bardzo fajna. Trochę zdjęć i trzy filmy na Youtube! Zobacz→
Bardzo doświadczone Sarajewo, jeszcze bardziej doświadczony Mostar i serbska Banja Luka. Zakochałem się w Bośni! Zobacz→
Bardzo fajna sesja studyjna z Julią Łukiewską. Tak jak lubię! Zobacz→
Globalna sesja zdjęciowa dla XIAOMI! Producentem OnlyOnly, agencją odpowiedzialną za całość GONG. Ogromna duma! Zobacz→
Genialny miesięczny pobyt w Tajlandi. Wigilia w klubie drag queen, sylwester na tajskim boksie dla lokalsów... i wiele, wiele więcej! Zobacz→
Absolutnie niesamowite Kosowo - całkiem inne, niż się go spodziewałem. We wpisach zdjęcia jak i vlogi.. Zobacz→
Estonia nieodkryta! Byłem w miejscach, o których pewnie nawet nie słyszeliście. Ja się w tym kraju zakochałem!. Zobacz→
KIedyś fotografowałem również na klasycznych negatywach, a głowę miałem pełną przedziwnych pomysłów. Zobacz→
Niesamowite Uzbekistan i tadżykistan. Duszanbe, Chiwa, Buchara czy Samarkanda. A wszystko doprawione krótkim pobytem w Abu Dabi. Wszystko na zdjęcich i we vlogach. Zobacz→
Od pięknych rejonów, poprzez skaliste miasto, po totalny rozpierdol Neapolu. W tej serii vlogów jak i na tych zdjęciach pokażę Wam pełen przekrój tego niesamowitego kraju! Zdjęcia i vlogi. Zobacz→
Sesja do zimowego numeru Digital Camera Polska w szklarni w Powsinie z pięknymi Różą i Roksaną. Zobacz→
Byłem w miejscach, które jeszcze do niedawna były okupowane przez rosyjskie wojska. Widziałem masowe groby oraz straszne zniszczenia. Nigdy tego nie zapomnę!. Zobacz→
Pełna kontrastów Łotwa. Zarówno na zdjęciach jak i w 6 odcinkowej serii vlogów. Zobacz→
Z jednej strony piękna, a z drugiej niesamowicie abstrakcyjna Armenia. Wyprawa tak szalona, że nie da się jej opisać w kilku zdaniach. Zobacz→
Wykonałem kilka zdjęć do najnowszej książki Marty Grzebyk z Krytyki Kulinarnej. Okładka + przekładki. Jak zawsze w super ekipie ze Studia Odczaruj Gary! Zobacz→
Kinga i Agnes we wspaniałej bieliźnie God Save Queens. Na Instaxach. Zobacz zdęcia→
Reklamowa sesja zdjęciowa do magazynów Viva! Oraz Uroda Życia. Zobacz zdjęcia→
Kilka polaroidów wykonanych podczas zdjęć do sierpniowego numeru Digital Camera Polska. Zobacz→
© Dawid Markoff
Wszelkie prawa zastrzeżone