tyraspol – odessa


WTOREK.

Dwa bilety, trochę czekania i za 40 minut pociąg do Odessy. Czekamy. Sprzątaczki leniwie zabierają się do czyszczenia podłogi. Co tu czyścić? Dla kogo? Dworzec nowy i czysty, a przyjezdnych nie widać. Czekając słyszymy komunikat o odjeżdżającym właśnie pociągu osobowym. Problem w tym, że na peronie jest całkowita pustka i cisza.

Nasz pociąg jest punktualnie o 9:40. To robi wrażenie. Niestety to ten sam, którym przyjechaliśmy do Kiszyniowa. Na całe szczęście jest prawie pusty. Żegnamy więc Nadniestrze, Krakozję jak to mówimy z Robertem. Tom Hanks pozdrawia!

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Tym razem, pomimo że to ten sam pociąg, podróż upływa całkiem szybko. Ciekawostką jest fakt, że wszyscy celnicy i obsługa wie o jadących dwóch Polakach.

Odessa. Zostawiamy plecaki w hostelu i ruszamy na miasto. Trafiamy na ulicę, która wygląda na żywca wyjętą z jakiś wojennych filmów. Żartuję, że Spielberg kręcił tu coś tydzień temu.

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

W Odessie spędziliśmy jak dotąd najwięcej czasu, a ta wciąż nas zaskakuje nowymi zakamarkami. Trafiamy na ulicę Lecha Kaczyńskiego – tabliczka umieszczona na nowoczesnym biurowcu. Miło. Tuż obok jakiś opuszczony klub (chyba) „Cristal Palace”. Chcemy wejść do środka, ale rezygnujemy. Po chwili ze środka wychodzi jakiś facet, a na dachu zauważamy jakąś postać, która obserwuje nas myśląc, że jej nie widzimy. Nic z tego nie rozumiemy. Wszędzie widzimy jakieś opuszczone samochody. Stare, rdzewiejącego, przez nikogo nie chciane. Samochody, psy i koty.

Odessa by Dawid Markoff

Architektura tego miasta jest conajmniej… dziwna. Z jednej strony kilka ciekawych budynków, z drugiej sporo wszechobecnego kiczu nie pasującego to historii Odessy. No ale to miasto to jeden wielki chaos, tak więc już chyba musi być.

Odessa by Dawid Markoff

Na koniec dnia ponownie morze. Morze przyciąga nas tu każdego dnia pobytu. Uwielbiam ten szum wody, chłód bijący od brzegu, zimny wiatr i ten charakterystyczny zapach. Jutro tu jeszcze zajdziemy.

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff


skomentuj
kategoria: cyfrowo, miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: , , , ,



blokowisko w tyraspolu


WTOREK.

Wstajemy po 5 rano. Szybkie śniadanie i wychodzimy. Zaczyna wychodzić słońce więc najpierw wchodzimy do jakiegoś opuszczonego budynku. Na dach wejść się nie da. Robimy kilka zdjeć i idziemy połazić pomiędzy blokami.

Blokowiska w Tyraspolu by Dawid Markoff

Blokowisko w Tyraspolu. Widoki przytłaczają, wbijają w ziemię, wysysają wszelką energię. Nie wyobrażam sobie jak można tu żyć. Najbardziej mi żal jednak bezdomnych psów, których jest tu sporo (jak i w Odessie czy Kiszyniowie). Wystarczy zwrócić na nie uwagę, gwizdnąć, a stają się na chwilę naszymi kompanami pałętając się pomiędzy nogami, skacząc na siebie aby się popisać.

Blokowiska w Tyraspolu by Dawid Markoff

Blokowiska w Tyraspolu by Dawid Markoff

Blokowiska w Tyraspolu by Dawid Markoff

Blokowiska w Tyraspolu by Dawid Markoff

Blokowiska w Tyraspolu by Dawid Markoff

Blokowiska w Tyraspolu by Dawid Markoff

Blokowiska w Tyraspolu by Dawid Markoff

Blokowiska w Tyraspolu by Dawid Markoff

Blokowiska w Tyraspolu by Dawid Markoff

Blokowiska w Tyraspolu by Dawid Markoff

Blokowiska w Tyraspolu by Dawid Markoff

Blokowiska w Tyraspolu by Dawid Markoff

Blokowiska w Tyraspolu by Dawid Markoff

Mamy mało czasu, musimy iść się pakować. Gdzieś w oddali szczeka na nas pies mężczyzny, który pilnuje jakiś starych maszyn budowlanych. Ujada jak głupi. Chyba chce powiedzieć idźcie stąd, to nie jest wasz świat. Jeszcze tylko piękny wschód słońca i kierujemy się w stronę hotelu…


skomentuj
kategoria: cyfrowo, miejsca, wyprawy tagi: , ,



kiszyniów – tyraspol


PONIEDZIAŁEK.

Stanowisko nr. 12, bus do Tyraspola. Dworzec na zewnątrz jest straszny! 36 lei za bilet, kierowca sam wyrywa nam je z dłoni. Obok ktoś namawia po rosyjsku na jazdę jakimś zwykłym samochodem. Dzięki, ale wolimy tego busa. Ten jak w Polsce, całkiem ok. Ruszamy. Czy nas wpuszczą na punkcie kontrolnym? Jesteśmy tu jedynymi cudzoziemcami. Oczami wyobraźni widzę już te wszystkie zniecierpliwione osoby, gdy my na granicy będziemy się starali wynegocjować wjazd.

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Punkt kontrolny. Wcześniej wozy opancerzone, żołnierze, zasieki. Jest zaskakująco łatwo, tego się nie spodziewaliśmy. Paszporty, chwila sprawdzania i dostajemy karteczki: mamy 24h na zostanie. Potem „back Moldova”. My jednak nie wracamy jutro do Mołdawii, a na Ukrainę.

Jesteśmy w Naddniestrzu, tylko to się teraz liczy!

Naddniestrze (Pridniestrowie, oficjalnie Naddniestrzańska Republika Mołdawska) – region autonomiczny Republiki Mołdawii. Od 2 września 1990 deklaruje się jako niepodległe państwo, na arenie międzynarodowej uznawane jedynie przez Abchazję i Osetię Południową. Obejmuje znajdujące się na lewym brzegu Dniestru tereny republiki oraz prawobrzeżne miasto Bendery (Tighina). Jest to pas ziemi o długości około 200 km i średniej szerokości około 12-15 km.

Rada: jeżeli będziecie się tam wybierać na przynajmniej dzień, zarezerwujcie sobie wcześniej hotel i miejcie potwierdzenie ze sobą. W innym przypadku dostaniecie pozwolenie na jedyne 10 godzin w tym dziwnym kraju.

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Wysiadamy przy dworcu. Zostawiamy plecaki i idziemy w miasto. Tak, Nadniestrze i Tyraspol to taka mała Korea Północna. Skansen komunizmu. Samo miasto jest jednak całkiem zadbane. Z całą pewnością jest ty lepiej niż w Kiszyniowie. Spacerujemy, fotografujemy. Gdzieś na ulicy zaczepia nas jakiś chłopak. Mowi płynnym angielskim. Pyta skąd jesteśmy, pyta co robimy w tym „Noland”, poleca Nadniestrzanskie wina… Jednocześnie mówi nam, że nie ma zbyt wiele osob do rozmawiania po angielsku. Przebija z niego jakiś wielki smutek, jest w tym coś bardzo dołującego. Dziękujemy i ruszamy dalej.

Po drodze na główny plac trafiamy na Dom Sowietów. Duży, odnowiony, robiący wrażenie. Przed budynkiem obowiązkowo popiersie Lenina – takie zboczenie wschodnich państw.

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Chwilę dalej tablica ze znanymi obywatelami tego kraiku oraz reklama informująca o wyborach Miss Naddniestrza w 2015. Na tym drugim chciałbym być, zobaczyć organizację, dziewczyny, ludzi….

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Idziemy w kierunku głównej ulicy miasta. Jest szeroka, w typowym dla wschodu stylu – zapewne pod radzieckie defilady, gdy co roku jechały tędy setki pojazdów wojskowych. Czołg na dużym cokole. Oni mają jakiegoś świra na punkcie tych czołgów.

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Budynek rządowy fotografujemy z biodra, bo jest zakaz – wszędzie żołnierze, nie mamy zamiaru ryzykować. W razie kłopotów będziemy zdani tylko na siebie – nie ma tu polskiej ambasady! Zresztą już od pewnego czasu łazi za nami jakiś dziwny koleś. Obserwuje nas, zatrzymuje się gdy i my się zatrzymujemy, co chwila gdzieś dzwoni… Przypadek? Nie sądzę.

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Na koniec pomnik Suworowa. Prawdę mówiąc to myślałem, że jest większy. Na żywo nie robi aż tak wielkiego wrażenia – ot po prostu taki sobie.

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Wracamy trolejbusem. Tak samo rozklekotanym, jak te w Odessie. W tym jednak przypadku jest to nasz wybór – jeżdżą tu i nowsze trolejbusy.

Wieczorem, jeszcze przed zachodem słońca, docieramy do naszego hotelu. Do okoła ogromne blokowiska. Szare, smutne, jak po wojnie w Czeczenii. Wsród nich duże przestrzenie i niedokończone nigdy budowle. I krowa. Tak, pasąca się krowa. Jesteśmy zniszczeni tym widokiem. Obiecujemy sobie wstać z samego rana i obejść te blokowiska podczas wschodu słońca.

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Pod koniec dnia idziemy do dużego marketu po jedzenie. Woda, chleb, serek topiony, piwo i jakaś obrzydliwa mieszanka coli i rumu (coś strasznego, jeden łyk tego wystarczył). W drodze powrotnej dostajemy na ulicy kalendarzyki na 2015 z sierpem i młotem. Jejku, jak miło…

Jutro rano wspomniane blokowiska. Budziki nastawione.


skomentuj
kategoria: cyfrowo, miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: , , , ,



kiszyniów


NIEDZIELA.

Hotel Cosmos to radziecki moloch. Kiedyś zapewne mocno reprezentacyjny, dziś lekko podupadły. Ale bardzo nam się tu podoba! Te windy, tapety, stołówka… Ma to wszystko niesamowity klimat.

Kiszyniów by Dawid Markoff

Po dużym śniadaniu idziemy na miasto. Pierwszy cel: opuszczony hotel National. W czasach sowieckich hotel ten był prawdziwą dumą Kiszyniowa. Zatrzymywali się w nim wszyscy zagraniczni turyści. Po zmianie systemu nie udało się sprywatyzować. Dopiero s 2006 roku mołdawska firma Alfa-Engineering weszła w posiadanie 83,25% akcji za cenę 2,15 milionów dolarów i zobowiązała się do zainwestowania kolejnych 33 milionów w przeciągu 2 lat. Nic chyba jednak z tego nie wyszło, bo na chwilę obecną hotel jest jedną wielką ruiną.

Dostajemy się aż na sam dach – jakieś 18/19 piętro. Widok na cały Kiszyniów jest niesamowity! Nad miastem unosi się jeszcze lekka mgła, świeci mocne słońce. Oddycham zimnym powietrzem. W tym miejscu jesteśmy dziś królami tego miasta!

Kiszyniów by Dawid Markoff

Kiszyniów by Dawid Markoff

Kiszyniów by Dawid Markoff

Kiszyniów by Dawid Markoff

Robimy trochę zdjęć z dachu, jak i we wnętrzach hotelu. Schodzimy. Ruszamy w kierunku blokowisk. Ogromnych blokowisk rodem z Korei Północnej! Robią spore wrażenie. Szare, betonowe, zimne… Całości dopełniają smutni, przemykający szybko ludzie.

Kiszyniów by Dawid Markoff

Potem centrum i chwilowy postój przy McDonald’s w celu podpięcia się pod WiFi. Następnie kolejne blokowiska – strasznie smutne, depresyjne. Ich mieszkańcy dziwnie się na nas patrzą, ktoś pyta co fotografujemy. Szybko idziemy dalej.

Kolejnym miejscem, które chcemy zobaczyć, jest stary opuszczony cyrk. Niestety, nie ma możliwości wejścia do środka. Zaglądamy przez wybitą szybę do środka… ech, gdyby to był wieczór, a nie środek dnia w tak obleganej okolicy! Ale kto wie, może tu jeszcze kiedyś wrócimy?

Wybudowany został w 1981 roku dokładnie w miejscu starego miejskiego cmentarza. Utrzymany w socrealistycznym stylu, był uznawany za najpiękniejszy cyrk w całym ZSRR. W latach swojej świetności wystawiano w nim od trzydziestu sześciu do pięćdziesięciu siedmiu przedstawień miesięcznie! Chciałbym na chwilę przenieść się w tamte czasy, przejść jego korytarzami, zobaczyć cyrkowe przedstawienie…

Kiszyniów by Dawid Markoff

Kiszyniów by Dawid Markoff

Kiszyniów by Dawid Markoff

Kiszyniów by Dawid Markoff

Niedaleko cyrku natrafiamy na coś takiego. Nie mamy pojęcia, czym ten monument jest. Taki właśnie jest cały Kiszyniów: chaotyczny, ciężki do zrozumienia, kompletnie do niczego nie pasujący.

Kiszyniów by Dawid Markoff

To miasto to kopalnia kadrów. Szkoda, że jesteśmy tu tylko pełny jeden dzień. Na jednym z plakatów wyborczych napis, który mniej więcej mówi coś takiego: lepiej żyć w dobrobycie z Rosją, niż w biedzie z Europą. Zastanawiam się, czy można żyć w jeszcze większej biedzie??

Kiszyniów by Dawid Markoff

Po 16 wracamy do hotelu. Padamy ze zmęczenia!

Wieczorem postanawiamy wejść jakos na dach naszego hotelu. Robert zabiera latarkę i o 23 zaczynamy szukać. Jest, jakieś stare drzwi na coś pokroju klatki schodowej. Może to zejście awaryjne? Mało istotne. Ważne, że prawie się udaje – jedno piętro poniżej dachu. To też coś. Nie ma okien, sam beton. Robimy nocne zdjęcia.

Kiszyniów by Dawid Markoff

Myślami jesteśmy już jednak w Naddniestrzu


skomentuj
kategoria: cyfrowo, miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: , , ,



odessa – kiszyniów


SOBOTA.

Wstajemy. Dobra mielonka na start i wymeldowanie się z „Cristala”. Prawdę mówiąc to ja mam już dość tego hotelu. Cieszy mnie fakt, że go opuszczamy. „Spasiba” i ruszamy na dworzec po bilety kolejowe do Kiszyniowa w Mołdawii. Kobieta w okienku jest strasznie nerwowa, krzyczy przed nami na jakieś małżeństwo. Widząc jednak polskie paszporty, robi się całkiem miła. Kupujemy i zostawiamy plecaki w przechowalni. Mamy jeszcze ponad 4 godziny na samą Odessę.

Odessa by Dawid Markoff

Jedziemy rozklekotanym trolejbusem. Po raz kolejny. Ja się do nich nie przyzwyczaję przez całą naszą wyprawę. Przerdzewiały, brudny, z popękanymi szybami. Patrzę na ludzi, którzy przywykli do takiej komunikacji miejskiej. Bardzo dołujące widoki. W głębi serca życzę Ukraińcom jak najlepiej – niestety, ale nie mieli szczęścia do rządzących czego rezultatem są takie widoki.

Pierwszym miejscem, w które się udajemy, jest wesołe miasteczko. Na wejściu wita nas gadający po ukraiński goryl. Jest absolutnym hitem, mógłbym się na niego przyglądać i przyglądać. To coś bardzo psychodelicznego, takiego innego.

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Potem ruszamy do centrum. Staram się nie zwracać uwagi na brud i zaniedbane miasto. Wyszukuję ciekawe kamienice, widoki… Gdy się człowiek skupi tylko na tym to Odessa ma nawet swój urok. Całości zdecydowanie pomaga wspaniała pogoda.

Odessa by Dawid Markoff

Wracamy na dworzec. Czeka nas 5 godzinna jazda do stolicy Mołdawii. Pociąg jest straszny. Pomijając fakt, że jesteśmy tu jedynymi prawdziwymi cudzoziemcami, to całość jest naprawdę w mocno wschodnim stylu. W wagonie jest strasznie gorąco. Za nami siedzi jakiś starszy mężczyzna, który na tablecie ogląda rosyjski kabaret (śmiejąc się co chwila na głos), dalej siedzą jacyś Czeczeńcy… Ale jakoś dajemy radę. Jest to na swój sposób nawet zabawne.

Kiszyniów by Dawid Markoff

Po 5 godzinach wita nas nocny Kiszyniów. Pierwsze wrażenie? Kartka na słupie informująca o legalnej pracy w Polsce. Kierujemy się do położonego niedaleko Hotelu Cosmos. Ogromny, w radzieckim stylu, obecnie już mocno podniszczony. Pokój jest super! Idziemy jeszcze po lokalne piwo i można powoli myśleć o jutrzejszym dniu. Film z mołdawskim dubbingiem do snu to obowiązek! Nieszczelne okna w tym radzieckim hotelu dają się nam we znaki.

Kiszyniów by Dawid Markoff


skomentuj
kategoria: cyfrowo, miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: , , , , , ,



autoportret z odessy


Autoportret z Odessy - Dawid Markoff

Dres, aparat, słońce, cholernie mocny wiatr i brudna szyba. Autoportret z portu w Odessie.


skomentuj
kategoria: cyfrowo, miejsca, wyprawy tagi: , , ,



odessa


PIĄTEK.

Odessa by Dawid Markoff

Wstajemy o 8. Planowaliśmy o 7, ale zapomniałem przestawić godzinę w telefonie w związku z inną strefą czasową. Konserwa, herbata i wychodzimy. Kierujemy się na plażę. Dziś jest piękna pogoda – słońce i błękitne niebo. Tylko ten zimny wiatr doskwiera, ale da się z tym żyć.

Plaża w taką pogodę robi niesamowite wrażenie. Kolor Morza Czarnego urzeka – jest zielonkawe, a woda przy brzegu bardzo czysta. Chłoniemy, fotografujemy, obserwujemy. Gdzieniegdzie kąpią się jeszcze jacyś ludzie. My brzegiem idziemy powoli w kierunku portu.

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Dochodzimy aż to Hotelu Odessa. Jest ogromny, w typowej dla Odessy architekturze. Od morza wieje mocny wiatr. Zachodzimy na kawę i ciastko. Smaczne i niedrogie.

Odessa by Dawid Markoff

Schody Potiomkinowskie to coś dla Roberta. Ja bardziej zainteresowany jestem obecnymi do okoła ludźmi. Ignorujemy nagabujących nas obywateli jakiegoś dziwnego świata, którzy stoją z żywymi orłami i idziemy dalej ku centrum miasta. Chyba można je tak określić, a może i nazwać deptakiem? Tak, tu jest zdecydowanie ładniej. Są odnowione kamienice, jest McDonald’s, sklepy Hugo Bossa czy Versace… jednym słowem Europa. Wystarczy jednak wejść do przypadkowej bramy, aby ten czar prysł. My to robimy i tam chyba podoba się nam nawet bardziej.

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Dochodzimy do dużego bazaru. Cześć jest odkryta, część nie. Jedzenie i ubrania. Bardzo dużo jedzenia i bardzo dużo ubrań. Śmierdzi rybami, serami, mięsem – większość wystawiana bez chłodzenia. Szybko stamtąd uciekamy.

Odessa by Dawid Markoff

W planie mamy jeszcze raz Morze Czarne, tym razem jednak w drugim kierunku. Wsiadamy w tramwaj linii nr. 5. „Dwa, spasiba” i jedziemy. Ale coś się nam chyba pomyliło, bo kończymy na końcowym w przeciwnym kierunku do zamierzonego. 2 minuty postoju i tramwaj rusza ponownie. Kobieta od biletów chce nas wygonić z tramwaju gdy pokazujemy jej kupione kilka minut temu bilety. Końcowy = nowe bilety. Udajemy głupa i wysiadamy przystanek dalej – idziemy pieszo, bo tak tu chyba najlepiej.

Odessa by Dawid Markoff

Gdy wracamy już do domu, przyglądamy się temu chaotycznemu miastu. Cudem jest, gdy pali się gdzieś jakaś latarnia – wszystko jest pogrążone w mroku rozświetlanym przez światła samochodów i witryny sklepów. Przed wejściem do hotelu słyszymy charakterystyczny dźwięk stukających o asfalt… końskich kopyt. Z ciemności wyłaniają się dwie kobiety na koniach. Przejchodzą na nich przez ulicę i kierują się obok McDonaldsa w bliżej nieokreślonym kierunku. Centrum miasta. To jest takie nierealne…


skomentuj
kategoria: cyfrowo, miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: , , ,






menu




o mnie
wyprawy na wschód i nie tylko




najnowsze wpisy







kategorie







archiwum bloga







moje rzeczy


portfolio
instagram
threads
youtube
tiktok
9szmul
pogadajmy podcast

Dawid Markoff Youtube

Spełniłem swoje największe marzenie i nagrałem album muzyczny. Następnie znalazłem wytwórnię muzyczną i wydałem go na największych serwisach z muzyką! Sprawdź stronę albumu:

Szmul Jewson

Jako że to blog, to mam tu również klasyczne blogowe wpisy, w których pokazuję moje codzienne życie: sesje zdjęciowe, wyprawy i tym podobne rzeczy. Wszystko mobilnie, ze smartfona:



Jeżeli spodobały ci się moje materiały na Youtube lub zdjęcia, postaw mi kawę - będzie mi naprawdę niezmiernie miło:

Postaw mi kawę na buycoffee.to











Piekielnie upalna Turcja, ale bardzo fajna. Trochę zdjęć i trzy filmy na Youtube! Zobacz→









Bardzo doświadczone Sarajewo, jeszcze bardziej doświadczony Mostar i serbska Banja Luka. Zakochałem się w Bośni! Zobacz→









Bardzo fajna sesja studyjna z Julią Łukiewską. Tak jak lubię! Zobacz→









Globalna sesja zdjęciowa dla XIAOMI! Producentem OnlyOnly, agencją odpowiedzialną za całość GONG. Ogromna duma! Zobacz→









Genialny miesięczny pobyt w Tajlandi. Wigilia w klubie drag queen, sylwester na tajskim boksie dla lokalsów... i wiele, wiele więcej! Zobacz→









Absolutnie niesamowite Kosowo - całkiem inne, niż się go spodziewałem. We wpisach zdjęcia jak i vlogi.. Zobacz→









Estonia nieodkryta! Byłem w miejscach, o których pewnie nawet nie słyszeliście. Ja się w tym kraju zakochałem!. Zobacz→









KIedyś fotografowałem również na klasycznych negatywach, a głowę miałem pełną przedziwnych pomysłów. Zobacz→









Niesamowite Uzbekistan i tadżykistan. Duszanbe, Chiwa, Buchara czy Samarkanda. A wszystko doprawione krótkim pobytem w Abu Dabi. Wszystko na zdjęcich i we vlogach. Zobacz→









Od pięknych rejonów, poprzez skaliste miasto, po totalny rozpierdol Neapolu. W tej serii vlogów jak i na tych zdjęciach pokażę Wam pełen przekrój tego niesamowitego kraju! Zdjęcia i vlogi. Zobacz→









Sesja do zimowego numeru Digital Camera Polska w szklarni w Powsinie z pięknymi Różą i Roksaną. Zobacz→









Byłem w miejscach, które jeszcze do niedawna były okupowane przez rosyjskie wojska. Widziałem masowe groby oraz straszne zniszczenia. Nigdy tego nie zapomnę!. Zobacz→









Pełna kontrastów Łotwa. Zarówno na zdjęciach jak i w 6 odcinkowej serii vlogów. Zobacz→









Z jednej strony piękna, a z drugiej niesamowicie abstrakcyjna Armenia. Wyprawa tak szalona, że nie da się jej opisać w kilku zdaniach. Zobacz→









Wykonałem kilka zdjęć do najnowszej książki Marty Grzebyk z Krytyki Kulinarnej. Okładka + przekładki. Jak zawsze w super ekipie ze Studia Odczaruj Gary! Zobacz→










Kinga i Agnes we wspaniałej bieliźnie God Save Queens. Na Instaxach. Zobacz zdęcia→










Reklamowa sesja zdjęciowa do magazynów Viva! Oraz Uroda Życia. Zobacz zdjęcia→










Kilka polaroidów wykonanych podczas zdjęć do sierpniowego numeru Digital Camera Polska. Zobacz→




© Dawid Markoff
Wszelkie prawa zastrzeżone