wspólny mianownik


Paszport by Dawid Markoff

1 – jarmułka i paszport
2 – Ola i jej chasydzki kapelusz

Wspólny mianownik na obu tych zdjęciach jest.


skomentuj
kategoria: mobilnie, różne tagi: , ,



działo się dużo


Działo się naprawdę dużo!
Skrajny minimalizm (tak jak lubię!).

Podsumowanie by Dawid Markoff

Walczący Wilanów;) Wizyta w Społeczności.pl i ta cudowna ściana obok ich biura. W Action Club miałem sesję z Julią, która trenuje taniec i akrobatykę. Sala wykładowa i to wspaniałe urządzenie jak z Odysei Kosmicznej. Praga i polski MadMax, a następnie jakieś obrzeża Warszawy w poszukiwaniu sklepu. Bardzo fajna sesja w Grandessie dla Carrefoura (ja robię postprodukcję), a potem Weronika zza szyby. Piękny polski Fiat (kwiat PRL🙂 i zwiedzanie nowej stacji Metra na Świętokrzyskiej. Wewindzie klasycznie z Olą i tartą szpinakową w drodze do Rydzów. Fajne zdjęcia z Krysią, która zawsze spoko. Warszawa Wschodnia i to piękne zachodzące słońce. Syn Ulicy na Wilanowskiej, pozostałości po Ruchu Palikota i ostatnie w sezonie ognisko. A na koniec spacer z Pawłem i odnowiona Świętokrzyska.

Podsumowanie by Dawid Markoff

Cudowne, wspaniałe, piękneChyba nadużyłem tych słów;)


skomentuj
kategoria: mobilnie, różne tagi: , , , , , ,



chaos i bieda w trzech odsłonach


Chaos i bieda w trzech odsłonach. Takie są moje odczucia po tym wyjedzie. Nie są one jednak negatywne – tam po prostu tak jest. Wyprawa była niesamowita! Gdybym mógł ją powtórzyć, spakowałem jeszcze dziś plecak i ruszył ponownie w drogę (no ok, zamiast Tyraspola wybrałbym inny kierunek:)

Dawid Markoff by Robert Danieluk
(fot. by Robert Danieluk)

ODESSA.

Przed wyjazdem na słowo Odessa odpowiedziałbym tak: stare kamienice, port, piękne plaże, wypoczynkowy kurort, namiastka zachodu nad Morzem Czarnym. Na miejscu jednak zderzyłem się z rzeczywistością. Już lotnisko uzmysłowiło mi, że nie będzie tak, jak to sobie do tej pory wyobrażałem. Po pierwsze miasto jest strasznie zaniedbane. Chodniki, ulice, budynki… Po drugie chaos. Nieprawdopodobny chaos. Przez każdy dzień obecności tam miałem problem z przejściami dla pieszych. Nigdy nie miałem pewności, czy to przejście napewno tu jest. Po trzecie straszna komunikacja miejska. Bardzo straszna! Niestety taka jest sytuacja Ukrainy, rozkradzionej przez ludzi pokroju Janukowycza. Na dodatek kraj ten musi prowadzić na wschodzie wojnę z wspieranymi przez Rosję separatystami (jak i rosyjskimi wojskami, nie mam co do tego złudzeń). To pochłania ogromne pieniądze, resztki jakie pozostały Ukrainie.

Wojny w samej Odessie się nie odczuwa. Oczywiście kanały telewizyjne cały czas nadają informacje ze wschodu kraju, a na ulicach organizowane są zbiórki dla walczących żołnierzy. Ale to tyle, wojna toczy się po prostu gdzieś bardzo daleko na wschodzie kraju.

Dawid Markoff by Robert Danieluk
(fot. by Robert Danieluk)

Najmilej wspominać będę samo Morze Czarne. Wiatr, chłód, szum i bardzo mało osób. Zaleta wybrania się poza sezonem. Byliśmy nad nim każdego dnia naszego pobytu w Odessie i z przyjemnością bym tam jeszcze wrócił.

KISZYNIÓW.

Kiszyniów to taka Odessa plus 10 razy więcej typowego dla byłych państw sowieckich betonu. Beton, chaos i brud. Miałem wrażenie, że tu kompletnie nic do siebie nie pasuje. Druga rzecz: ogromne ulice na których nie ma pasów. Nie wiem jak oni tu jeżdżą samochodami, ale w wielu miejscach tego miasta musi to być totalnym hardcorem. Autobusy komunikacji miejskiej trochę lepsze, ale kasowanie biletów takie samo jak w Odessie: pieniądze daje się chodzącej po autobusie osobie, która następnie wydaje naddarty papierek będący biletem. Straszne, ale przynajmniej bezrobocie mniejsze.

Najlepiej wspominam opuszczony hotel National. Kompletnie niezabezpieczony, ogromny betonowy moloch. Udało nam się tam wejść na sam dach (18 lub 19 piętro), aby zobaczyć z góry oświetlony porannym słońcem… betonowy Kiszyniów;)

Chciałbym tu jeszcze kiedyś wrócić. Dla kadrów fotograficznych i miejsc, których nie udało się nam odwiedzić, a które widzieliśmy w późniejszej drodze do Tyraspola…

TYRASPOL.

Naddniestrze i Tyraspol to ciężki orzech do zgryzienia. Czułem się tam trochę dziwnie. Nie wiem czemu… może dlatego, że to taki mały, nie uznawany prawie przez nikogo kraj? Może dlatego, że dostaliśmy wjazd tylko na 24h i miałem wrażenie, że ktoś za nami chodzi? Tu nie ma naszej ambasady, w razie problemów zostajemy zdani sami na siebie. To cały czas siedzi gdzieś w głowie. Pomimo, że nie odczuwaliśmy ani przez chwile jakiegoś bezpośredniego zagrożenia.

Dawid Markoff

Z całą pewnością zapamiętam te wszystkie bezdomne psy i koty. Zapamiętam rownież to przygnębiające blokowisko, pośród którego pasła się krowa. W nocy nie paliły się tu prawie żadne latarnie. Hotel był całkiem ok. Żartowaliśmy jednak, że wybudowano go specjalnie dla nas, a cała obsługa to podstawieni agenci;)

Tu wracać już nie mam zamiaru. Jeden raz wystarczy.

* * *

Na koniec trochę muzyki. Tandetnej muzyki, ale z każdej jednak wyprawy staram się przywieźć lokalny utwór, który staje się takim muzycznym tłem dla całości. Ten kawałek usłyszałem w Odessie oglądając ukraiński kanał muzyczny. To chyba jakiś tamtejszy hit.


skomentuj
kategoria: cyfrowo, miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: , , , , , , ,



odessa – warszawa


ŚRODA.

Nasz ostatni dzień w Odessie, o 18 mamy samolot do domu – Warszawy. Trochę już żyjemy tą myślą. Tydzień tu był fascynujący, ale i strasznie wysysający energię. To jest inny świat.

Plan jest taki: wypisać się z tego dziwnego hostelu, zanieść bagaże do przechowalni na dworcu kolejowym i ruszyć nad morze od jeszcze innej strony miasta.

Odessa by Dawid Markoff

Po drodze na dworzec kupujemy pamiątkowe magnesy – są kiczem kiczu, ale to rzecz obowiązkowa. Mam rację? Zostawiamy bagaże i wsiadamy do jednego z miejscowych trolejbusów. Nie potrafię się do nich przyzwyczaić. Obserwuję ludzi, dla których warunki takiego podróżowania są codziennością. Trochę mi głupio, gdy wybuchamy z Robertem śmiechem – trolejbus z dużą prędkością najeżdża na jakaś dziurę przez co tak nim porzuca, że na chwilę tracimy kontakt z podłogą. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem.

Wysiadamy. Kupujemy jakieś ciepłe bułeczki z serem i idziemy kawałek pieszo. Zachodzimy na coś, co jest pocztą. „Coś”, bo z zewnątrz wygląda bardziej na wejście do skupu złomu czy czegoś podobnego. Na nic szukać tu kolorowych, rozpoznawalnych z daleka szyldów rodem z naszej Poczty Polskiej. Robert chce wysłać kartkę z Odessy. Nic z tego – mają tylko takie urodzinowe. Wychodzimy i wsiadamy w jednego z miejskich busów. Czuję klepanie po ramieniu. Jakaś dziewczyna daje mi plik hrywien. „Adin?” pytam. „Adin” odpowiada. Wręczam pieniądze kierowcy. Ten wydaje mi jakieś drobne, które oddaje dziewczynie. „Spasiba”, „pażałsta”.

Jesteśmy. Jeszcze kawałek i widać plażę. Wieje niesamowicie mocny wiatr. Chodzimy po plaży, wypijamy pyszną herbatę w jednym z nielicznych otwartych lokali (siedząc w kapturach na zewnątrz).

Odessa by Dawid Markoff

Tu jest naprawdę bajecznie! Chciałbym zostać jeszcze jeden dzień, ale tuż przy plaży. Nie wracać już do samego miasta… Tak się niestety nie da.

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Wracamy do centrum miasta. Jeszcze tylko Dom Związków Zawodowych i możemy zbierać się na lotnisko. To już nasz czas, dom czeka.

Odprawa to formalność. Ukraińska celniczka znajduje w moim paszporcie kalendarzyk z Naddniestrza. Sierp i młot. Cholera, zapomniałem go stamtąd wyjąc. Odkłada go, kręci głową. Chcę powiedzieć, że to pamiątka z Tyraspola, ale się powstrzymuję. To już nieistotne. W samolocie strasznie gorąco. Kilka rodzin leci z małymi dziećmi. Wyją, płaczą… Cieżko to znieść. Stewardessa uśmiecha się i mówi, że nam współczuje. Lot, pyszna zimna Pepsi i witająca z góry rozświetlona Warszawa. Rany, jak dobrze tu wrócić!


skomentuj
kategoria: cyfrowo, miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: , , ,



tyraspol – odessa


WTOREK.

Dwa bilety, trochę czekania i za 40 minut pociąg do Odessy. Czekamy. Sprzątaczki leniwie zabierają się do czyszczenia podłogi. Co tu czyścić? Dla kogo? Dworzec nowy i czysty, a przyjezdnych nie widać. Czekając słyszymy komunikat o odjeżdżającym właśnie pociągu osobowym. Problem w tym, że na peronie jest całkowita pustka i cisza.

Nasz pociąg jest punktualnie o 9:40. To robi wrażenie. Niestety to ten sam, którym przyjechaliśmy do Kiszyniowa. Na całe szczęście jest prawie pusty. Żegnamy więc Nadniestrze, Krakozję jak to mówimy z Robertem. Tom Hanks pozdrawia!

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Tym razem, pomimo że to ten sam pociąg, podróż upływa całkiem szybko. Ciekawostką jest fakt, że wszyscy celnicy i obsługa wie o jadących dwóch Polakach.

Odessa. Zostawiamy plecaki w hostelu i ruszamy na miasto. Trafiamy na ulicę, która wygląda na żywca wyjętą z jakiś wojennych filmów. Żartuję, że Spielberg kręcił tu coś tydzień temu.

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff

W Odessie spędziliśmy jak dotąd najwięcej czasu, a ta wciąż nas zaskakuje nowymi zakamarkami. Trafiamy na ulicę Lecha Kaczyńskiego – tabliczka umieszczona na nowoczesnym biurowcu. Miło. Tuż obok jakiś opuszczony klub (chyba) „Cristal Palace”. Chcemy wejść do środka, ale rezygnujemy. Po chwili ze środka wychodzi jakiś facet, a na dachu zauważamy jakąś postać, która obserwuje nas myśląc, że jej nie widzimy. Nic z tego nie rozumiemy. Wszędzie widzimy jakieś opuszczone samochody. Stare, rdzewiejącego, przez nikogo nie chciane. Samochody, psy i koty.

Odessa by Dawid Markoff

Architektura tego miasta jest conajmniej… dziwna. Z jednej strony kilka ciekawych budynków, z drugiej sporo wszechobecnego kiczu nie pasującego to historii Odessy. No ale to miasto to jeden wielki chaos, tak więc już chyba musi być.

Odessa by Dawid Markoff

Na koniec dnia ponownie morze. Morze przyciąga nas tu każdego dnia pobytu. Uwielbiam ten szum wody, chłód bijący od brzegu, zimny wiatr i ten charakterystyczny zapach. Jutro tu jeszcze zajdziemy.

Odessa by Dawid Markoff

Odessa by Dawid Markoff


skomentuj
kategoria: cyfrowo, miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: , , , ,



kiszyniów – tyraspol


PONIEDZIAŁEK.

Stanowisko nr. 12, bus do Tyraspola. Dworzec na zewnątrz jest straszny! 36 lei za bilet, kierowca sam wyrywa nam je z dłoni. Obok ktoś namawia po rosyjsku na jazdę jakimś zwykłym samochodem. Dzięki, ale wolimy tego busa. Ten jak w Polsce, całkiem ok. Ruszamy. Czy nas wpuszczą na punkcie kontrolnym? Jesteśmy tu jedynymi cudzoziemcami. Oczami wyobraźni widzę już te wszystkie zniecierpliwione osoby, gdy my na granicy będziemy się starali wynegocjować wjazd.

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Punkt kontrolny. Wcześniej wozy opancerzone, żołnierze, zasieki. Jest zaskakująco łatwo, tego się nie spodziewaliśmy. Paszporty, chwila sprawdzania i dostajemy karteczki: mamy 24h na zostanie. Potem „back Moldova”. My jednak nie wracamy jutro do Mołdawii, a na Ukrainę.

Jesteśmy w Naddniestrzu, tylko to się teraz liczy!

Naddniestrze (Pridniestrowie, oficjalnie Naddniestrzańska Republika Mołdawska) – region autonomiczny Republiki Mołdawii. Od 2 września 1990 deklaruje się jako niepodległe państwo, na arenie międzynarodowej uznawane jedynie przez Abchazję i Osetię Południową. Obejmuje znajdujące się na lewym brzegu Dniestru tereny republiki oraz prawobrzeżne miasto Bendery (Tighina). Jest to pas ziemi o długości około 200 km i średniej szerokości około 12-15 km.

Rada: jeżeli będziecie się tam wybierać na przynajmniej dzień, zarezerwujcie sobie wcześniej hotel i miejcie potwierdzenie ze sobą. W innym przypadku dostaniecie pozwolenie na jedyne 10 godzin w tym dziwnym kraju.

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Wysiadamy przy dworcu. Zostawiamy plecaki i idziemy w miasto. Tak, Nadniestrze i Tyraspol to taka mała Korea Północna. Skansen komunizmu. Samo miasto jest jednak całkiem zadbane. Z całą pewnością jest ty lepiej niż w Kiszyniowie. Spacerujemy, fotografujemy. Gdzieś na ulicy zaczepia nas jakiś chłopak. Mowi płynnym angielskim. Pyta skąd jesteśmy, pyta co robimy w tym „Noland”, poleca Nadniestrzanskie wina… Jednocześnie mówi nam, że nie ma zbyt wiele osob do rozmawiania po angielsku. Przebija z niego jakiś wielki smutek, jest w tym coś bardzo dołującego. Dziękujemy i ruszamy dalej.

Po drodze na główny plac trafiamy na Dom Sowietów. Duży, odnowiony, robiący wrażenie. Przed budynkiem obowiązkowo popiersie Lenina – takie zboczenie wschodnich państw.

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Chwilę dalej tablica ze znanymi obywatelami tego kraiku oraz reklama informująca o wyborach Miss Naddniestrza w 2015. Na tym drugim chciałbym być, zobaczyć organizację, dziewczyny, ludzi….

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Idziemy w kierunku głównej ulicy miasta. Jest szeroka, w typowym dla wschodu stylu – zapewne pod radzieckie defilady, gdy co roku jechały tędy setki pojazdów wojskowych. Czołg na dużym cokole. Oni mają jakiegoś świra na punkcie tych czołgów.

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Budynek rządowy fotografujemy z biodra, bo jest zakaz – wszędzie żołnierze, nie mamy zamiaru ryzykować. W razie kłopotów będziemy zdani tylko na siebie – nie ma tu polskiej ambasady! Zresztą już od pewnego czasu łazi za nami jakiś dziwny koleś. Obserwuje nas, zatrzymuje się gdy i my się zatrzymujemy, co chwila gdzieś dzwoni… Przypadek? Nie sądzę.

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Na koniec pomnik Suworowa. Prawdę mówiąc to myślałem, że jest większy. Na żywo nie robi aż tak wielkiego wrażenia – ot po prostu taki sobie.

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Wracamy trolejbusem. Tak samo rozklekotanym, jak te w Odessie. W tym jednak przypadku jest to nasz wybór – jeżdżą tu i nowsze trolejbusy.

Wieczorem, jeszcze przed zachodem słońca, docieramy do naszego hotelu. Do okoła ogromne blokowiska. Szare, smutne, jak po wojnie w Czeczenii. Wsród nich duże przestrzenie i niedokończone nigdy budowle. I krowa. Tak, pasąca się krowa. Jesteśmy zniszczeni tym widokiem. Obiecujemy sobie wstać z samego rana i obejść te blokowiska podczas wschodu słońca.

Tyraspol Naddniestrze by Dawid Markoff

Pod koniec dnia idziemy do dużego marketu po jedzenie. Woda, chleb, serek topiony, piwo i jakaś obrzydliwa mieszanka coli i rumu (coś strasznego, jeden łyk tego wystarczył). W drodze powrotnej dostajemy na ulicy kalendarzyki na 2015 z sierpem i młotem. Jejku, jak miło…

Jutro rano wspomniane blokowiska. Budziki nastawione.


skomentuj
kategoria: cyfrowo, miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: , , , ,



kiszyniów


NIEDZIELA.

Hotel Cosmos to radziecki moloch. Kiedyś zapewne mocno reprezentacyjny, dziś lekko podupadły. Ale bardzo nam się tu podoba! Te windy, tapety, stołówka… Ma to wszystko niesamowity klimat.

Kiszyniów by Dawid Markoff

Po dużym śniadaniu idziemy na miasto. Pierwszy cel: opuszczony hotel National. W czasach sowieckich hotel ten był prawdziwą dumą Kiszyniowa. Zatrzymywali się w nim wszyscy zagraniczni turyści. Po zmianie systemu nie udało się sprywatyzować. Dopiero s 2006 roku mołdawska firma Alfa-Engineering weszła w posiadanie 83,25% akcji za cenę 2,15 milionów dolarów i zobowiązała się do zainwestowania kolejnych 33 milionów w przeciągu 2 lat. Nic chyba jednak z tego nie wyszło, bo na chwilę obecną hotel jest jedną wielką ruiną.

Dostajemy się aż na sam dach – jakieś 18/19 piętro. Widok na cały Kiszyniów jest niesamowity! Nad miastem unosi się jeszcze lekka mgła, świeci mocne słońce. Oddycham zimnym powietrzem. W tym miejscu jesteśmy dziś królami tego miasta!

Kiszyniów by Dawid Markoff

Kiszyniów by Dawid Markoff

Kiszyniów by Dawid Markoff

Kiszyniów by Dawid Markoff

Robimy trochę zdjęć z dachu, jak i we wnętrzach hotelu. Schodzimy. Ruszamy w kierunku blokowisk. Ogromnych blokowisk rodem z Korei Północnej! Robią spore wrażenie. Szare, betonowe, zimne… Całości dopełniają smutni, przemykający szybko ludzie.

Kiszyniów by Dawid Markoff

Potem centrum i chwilowy postój przy McDonald’s w celu podpięcia się pod WiFi. Następnie kolejne blokowiska – strasznie smutne, depresyjne. Ich mieszkańcy dziwnie się na nas patrzą, ktoś pyta co fotografujemy. Szybko idziemy dalej.

Kolejnym miejscem, które chcemy zobaczyć, jest stary opuszczony cyrk. Niestety, nie ma możliwości wejścia do środka. Zaglądamy przez wybitą szybę do środka… ech, gdyby to był wieczór, a nie środek dnia w tak obleganej okolicy! Ale kto wie, może tu jeszcze kiedyś wrócimy?

Wybudowany został w 1981 roku dokładnie w miejscu starego miejskiego cmentarza. Utrzymany w socrealistycznym stylu, był uznawany za najpiękniejszy cyrk w całym ZSRR. W latach swojej świetności wystawiano w nim od trzydziestu sześciu do pięćdziesięciu siedmiu przedstawień miesięcznie! Chciałbym na chwilę przenieść się w tamte czasy, przejść jego korytarzami, zobaczyć cyrkowe przedstawienie…

Kiszyniów by Dawid Markoff

Kiszyniów by Dawid Markoff

Kiszyniów by Dawid Markoff

Kiszyniów by Dawid Markoff

Niedaleko cyrku natrafiamy na coś takiego. Nie mamy pojęcia, czym ten monument jest. Taki właśnie jest cały Kiszyniów: chaotyczny, ciężki do zrozumienia, kompletnie do niczego nie pasujący.

Kiszyniów by Dawid Markoff

To miasto to kopalnia kadrów. Szkoda, że jesteśmy tu tylko pełny jeden dzień. Na jednym z plakatów wyborczych napis, który mniej więcej mówi coś takiego: lepiej żyć w dobrobycie z Rosją, niż w biedzie z Europą. Zastanawiam się, czy można żyć w jeszcze większej biedzie??

Kiszyniów by Dawid Markoff

Po 16 wracamy do hotelu. Padamy ze zmęczenia!

Wieczorem postanawiamy wejść jakos na dach naszego hotelu. Robert zabiera latarkę i o 23 zaczynamy szukać. Jest, jakieś stare drzwi na coś pokroju klatki schodowej. Może to zejście awaryjne? Mało istotne. Ważne, że prawie się udaje – jedno piętro poniżej dachu. To też coś. Nie ma okien, sam beton. Robimy nocne zdjęcia.

Kiszyniów by Dawid Markoff

Myślami jesteśmy już jednak w Naddniestrzu


skomentuj
kategoria: cyfrowo, miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: , , ,






menu




o mnie
wyprawy na wschód i nie tylko




najnowsze wpisy







kategorie







archiwum bloga







moje rzeczy


portfolio
instagram
threads
youtube
tiktok
9szmul
pogadajmy podcast

Dawid Markoff Youtube

Spełniłem swoje największe marzenie i nagrałem album muzyczny. Następnie znalazłem wytwórnię muzyczną i wydałem go na największych serwisach z muzyką! Sprawdź stronę albumu:

Szmul Jewson

Jako że to blog, to mam tu również klasyczne blogowe wpisy, w których pokazuję moje codzienne życie: sesje zdjęciowe, wyprawy i tym podobne rzeczy. Wszystko mobilnie, ze smartfona:



Jeżeli spodobały ci się moje materiały na Youtube lub zdjęcia, postaw mi kawę - będzie mi naprawdę niezmiernie miło:

Postaw mi kawę na buycoffee.to











Piekielnie upalna Turcja, ale bardzo fajna. Trochę zdjęć i trzy filmy na Youtube! Zobacz→









Bardzo doświadczone Sarajewo, jeszcze bardziej doświadczony Mostar i serbska Banja Luka. Zakochałem się w Bośni! Zobacz→









Bardzo fajna sesja studyjna z Julią Łukiewską. Tak jak lubię! Zobacz→









Globalna sesja zdjęciowa dla XIAOMI! Producentem OnlyOnly, agencją odpowiedzialną za całość GONG. Ogromna duma! Zobacz→









Genialny miesięczny pobyt w Tajlandi. Wigilia w klubie drag queen, sylwester na tajskim boksie dla lokalsów... i wiele, wiele więcej! Zobacz→









Absolutnie niesamowite Kosowo - całkiem inne, niż się go spodziewałem. We wpisach zdjęcia jak i vlogi.. Zobacz→









Estonia nieodkryta! Byłem w miejscach, o których pewnie nawet nie słyszeliście. Ja się w tym kraju zakochałem!. Zobacz→









KIedyś fotografowałem również na klasycznych negatywach, a głowę miałem pełną przedziwnych pomysłów. Zobacz→









Niesamowite Uzbekistan i tadżykistan. Duszanbe, Chiwa, Buchara czy Samarkanda. A wszystko doprawione krótkim pobytem w Abu Dabi. Wszystko na zdjęcich i we vlogach. Zobacz→









Od pięknych rejonów, poprzez skaliste miasto, po totalny rozpierdol Neapolu. W tej serii vlogów jak i na tych zdjęciach pokażę Wam pełen przekrój tego niesamowitego kraju! Zdjęcia i vlogi. Zobacz→









Sesja do zimowego numeru Digital Camera Polska w szklarni w Powsinie z pięknymi Różą i Roksaną. Zobacz→









Byłem w miejscach, które jeszcze do niedawna były okupowane przez rosyjskie wojska. Widziałem masowe groby oraz straszne zniszczenia. Nigdy tego nie zapomnę!. Zobacz→









Pełna kontrastów Łotwa. Zarówno na zdjęciach jak i w 6 odcinkowej serii vlogów. Zobacz→









Z jednej strony piękna, a z drugiej niesamowicie abstrakcyjna Armenia. Wyprawa tak szalona, że nie da się jej opisać w kilku zdaniach. Zobacz→









Wykonałem kilka zdjęć do najnowszej książki Marty Grzebyk z Krytyki Kulinarnej. Okładka + przekładki. Jak zawsze w super ekipie ze Studia Odczaruj Gary! Zobacz→










Kinga i Agnes we wspaniałej bieliźnie God Save Queens. Na Instaxach. Zobacz zdęcia→










Reklamowa sesja zdjęciowa do magazynów Viva! Oraz Uroda Życia. Zobacz zdjęcia→










Kilka polaroidów wykonanych podczas zdjęć do sierpniowego numeru Digital Camera Polska. Zobacz→




© Dawid Markoff
Wszelkie prawa zastrzeżone