Do Chiwy dojechaliśmy o 6 rano. Było cholernie zimno – jakieś 12 stopni. To dość spora zmiana, bo w Taszkencie było z 25. Już od pierwszych minut w tym mieście, byłem zauroczony. Wiedziałem, że mi się tu spodoba!
Legenda głosi, że miasto zostało założone przez jednego z synów Noego – Sema, który po potopie miał obudzić się na pustyni. We śnie miał wizję, w której to pochodnie wyznaczały granice przyszłego miasta. Po potopie obudził się na pustyni. Po potopie.
Gdybyście mnie spytali jak wyobrażam sobie Afganistan czy Irak to odpowiedziałbym, że tak jak wygląda Chiwa. Może kiedyś tam pojadę i zweryfikuję swoje wyobrażenia, ale na dzień dzisiejszy są właśnie takie. Oczywiście wystarczy wyjść poza mury miasta aby zobaczyć prawdziwą biedę. I my to zrobiliśmy, również spacerując po tych miejscach. Ludzie byli tam przyjaźni, zainteresowani nami, machający do nas. Najlepsze były jednak dzieciaki – na każdym kroku krzyczące do nas „hello”. Popisujące się przy nas, próbujące z nami rozmawiać. Niezależnie czy to stare miasto, czy skrajnie biedne rejony miasta, gdzie budynki wyglądają jak po intensywnym bombardowaniu.
skomentuj →
kategoria: cyfrowo, wyprawy tagi: chiwa, sony, uzbekistan, zeauzbtadż
nocny pociąg z taszkentu do chiwy
Do Uzbekistanu dolecieliśmy tutejszymi liniami lotniczymi. Były emocje i wyobrażenia o starych Tupolewach. Niestety, rzeczywistość rozjechała się z oczekiwaniami – było w miarę nowocześnie i dość wygodnie. Chociaż był okres, gdy linia ta miała duże problemy z lataniem do innych krajów właśnie ze względu na starą flotę swoich samolotów. To pewnie stąd się wzięły moje wyobrażenia o tych Tu-154 – gdzieś przeczytałem tego newsa i zapadło mi to w głowie. Chociaż… może wspomniał o tym Grzesiek, jeszcze w Emiratach? Ciężko powiedzieć, nie pamiętam. Samolot był wygodny, obsługa miła, a wodę podawano w cudownych kubeczkach z logo Uzbekistan Airways. Obok mnie i Grześka siedział jakiś młody Rosjanin. Tych jest w Tadżykistanie i Uzbekistanie bardzo wielu, pouciekali przed mobilizacją. Popierają Putina i wojnę, ale o Bachmut walczyć nie mają zamiaru. Cena biletu lotniczego to z tego co pamiętam 83 dolary od osoby.
W Taszkencie byliśmy tylko kilka godzin, bo to właśnie ze stolicy Uzbekistanu mieliśmy nocny pociąg do Chiwy. Chyba specjalnie dla nas, bo innego pomysłu nie mam, Uzbecy wyciągnęli go z jakiegoś muzeum Związku Radzieckiego. To taki klasyczny pociąg z lat 50 ubiegłego wieku. Kiedyś jeździłem takim i na Ukrainie i na Białorusi. Mocno się jednak od tego odzwyczaiłem, więc ponowny kontakt z tymi kuszetkami był lekkim szokiem i powrotem do przeszłości. Nie zrozumcie mnie źle – to nie jest pociąg z kategorii „syf i mocz”. To pociąg, który pamięta straszne czasy, ale podróżuje się nim naprawdę fajnie. Przedziały z 4 łóżkami, pościel rozdawana tuż przed odjazdem, samemu obleka się poduszki i materac, które ostatni raz były prane z rok temu. Jednak z jakiegoś magicznego powodu, po obleczeniu ich, śpi się naprawdę wygodnie, bez jakichkolwiek niespodzianek. Toalety również są na bardzo akceptowalnym poziomie. Mi przypadło miejsce numer 13, na dole.
Szybko zauważył nas starszy konduktor, który wiedząc że jesteśmy z Polski, później co jakiś czas zaglądał do nas do przedziału. Bardziej z ciekawości, aby rzucić do nas coś po rosyjsku z szerokim uśmiechem, niż ze względów naszego bezpieczeństwa. Jeżeli o to chodzi, nie ma się tu czego obawiać. Zaoferował nam nawet gorącą wodę na herbatę oraz fajne szklanki z metalowymi uchwytami do jej zaparzania. Natrafimy na niego jeszcze później jadąc do Buchary. Cena biletu za nocny pociąg po przeliczeniu z uzbeckiej waluty to 90 zł od osoby.
skomentuj →
kategoria: cyfrowo, wyprawy tagi: sony, tadżykistan, uzbekistan, zeauzbtadż
Tu zaczyna się nasza prawdziwa podróż. Ta najfajniejsza, bo do miejsc, o których, przynajmniej ja, marzyłem! Najpierw lot do Uzbekistanu. Klasycznie bez udziwnień – Wizzair. Duszny, w ścisku, z krzyczącymi dzieciakami i promocjami na perfumy. Każdy z Was to chyba zna, prawda? Ale ceny zawsze ok, więc warto się przemęczyć. Zwłaszcza, gdy człowiek ma w sobie tą polską cebulę zwaną „oszczędnością za wszelką cenę”.
Przed lotniskiem miał na nas czekać kierowca. Grzesiek negocjował cenę mailowo już od jakiś dwóch miesięcy. Wynegocjował. Płatne w dolarach na miejscu, z małą zaliczką przelewem tuż przed przyjazdem. Samochód miał być wygodny, duży i ogólnie komfortowy. I czekał. Duży, wygodny van Mercedesa. Jak to w Azji, zagłówki i inne części pokryte folią ochronną. W środku pod nogami obowiązkowo taki typowo wschodni dywanik. Kojarzycie? Taki, jak kiedyś wieszano na ścianach w mieszkaniach, tylko ten trochę mniejszy.
Po drodze zatrzymaliśmy się w małej wiosce przy sklepie, aby kupić wodę i coś do jedzenia na dalszą część drogi. Nawet nie wyobrażacie sobie, ile narobiliśmy tam swoją obecnością zamieszania! Miejsce pokroju kilku sklepików z różnymi rzeczami – jakimiś zabawkami, napojami, jedzeniem, papierem toaletowym… I nagle tuż obok zatrzymuje się ten czarny van z dziwnymi turystami. Ni to Rosjanie, ni Amerykanie. Szybko podeszły do nas miejscowe osoby. Zainteresowane, ale nie pytające o nic. Kupiliśmy wodę i placki do jedzenia. „Amerykańska kamera” usłyszałem za plecami jedną z kobiet na widok mojego aparatu.
Podróż do Duszanbe pełna była wspaniałych widoków! Zaczynała i kończyła się na nizinie, biegnąć przez wysokie góry. Droga przez większość czasu to wąskie serpentyny asfaltu, przy których ze zboczy toczą się kamienie. W pewnym momencie wjechaliśmy do tunelu. Chyba Anzob – wymownie nazywanego Tunelem Śmierci, o czym dowiedziałem się później. Jest on uznawany za jeden z najniebezpieczniejszych tuneli świata! Wygląda to tak, że jedzie się przez kilka kilometrów kompletnie po ciemku. Tunel jest bardzo wąski, nic nie widać, a mijające się z naprzeciwka samochody dzieli dosłownie… no nie wiem… z kilkanaście centymetrów. Nasz kierowca dodatkowo… wyprzedzał inne samochody. W tunelu śmierci! Cudownie. Jednak gdy byliśmy już bardzo wysoko, zatrzymał się na papierosa, a my mogliśmy napawać się widokami absolutnie nieziemskimi na ośnieżone szczyty gór. Pięknie.
skomentuj →
kategoria: cyfrowo, wyprawy tagi: sony, tadżykistan, uzbekistan, zeauzbtadż, zjednoczone emiraty arabskie
menu
o mnie
wyprawy na wschód i nie tylko
najnowsze wpisy
- warszawa, włochy i ponownie warszawa
- calibrite display 123
- najdłuższe podsumowanie: obrony w af
- najdłuższe podsumowanie ever 2
- najdłuższe podsumowanie ever 1
- vlogująca kasia
- szmul jewson – największy dupek w lidze
- konkurs 'waste not, snap a lot’
- stylowo
- wrześniowo
- busted!
- ludzie displate
- kolejny plan zdjęciowy
- biały miś
- displate, backstage
- julia łukiewska
- dobra sesja beauty
- obrona dyplomowa kasi
- turcja: antalya
- bośnia i hercegowina: sarajewo na koniec
- bośnia i hercegowina: banja luka
- bośnia i hercegowina: wodospady kravica
- bośnia i hercegowina: mostar z drona
- bośnia i hercegowina: mostar
- bośnia i hercegowina: ratusz w sarajewie
kategorie
- abstrakcje
analogowo
backstage
chłopaki
cinemagraph
cyfrowo
dziewczyny
kulinarne
miejsca
mobilnie
osobowości
panoramy
pierdupierdu
polaroid
poradnik
portfolio
przedmioty
publikacje
różne
wydarzenia
wyprawy
archiwum bloga
moje rzeczy
portfolio
instagram
threads
youtube
tiktok
9szmul
pogadajmy podcast
Spełniłem swoje największe marzenie i nagrałem album muzyczny. Następnie znalazłem wytwórnię muzyczną i wydałem go na największych serwisach z muzyką! Sprawdź stronę albumu:
Jako że to blog, to mam tu również klasyczne blogowe wpisy, w których pokazuję moje codzienne życie: sesje zdjęciowe, wyprawy i tym podobne rzeczy. Wszystko mobilnie, ze smartfona:
Jeżeli spodobały ci się moje materiały na Youtube lub zdjęcia, postaw mi kawę - będzie mi naprawdę niezmiernie miło:
Piekielnie upalna Turcja, ale bardzo fajna. Trochę zdjęć i trzy filmy na Youtube! Zobacz→
Bardzo doświadczone Sarajewo, jeszcze bardziej doświadczony Mostar i serbska Banja Luka. Zakochałem się w Bośni! Zobacz→
Bardzo fajna sesja studyjna z Julią Łukiewską. Tak jak lubię! Zobacz→
Globalna sesja zdjęciowa dla XIAOMI! Producentem OnlyOnly, agencją odpowiedzialną za całość GONG. Ogromna duma! Zobacz→
Genialny miesięczny pobyt w Tajlandi. Wigilia w klubie drag queen, sylwester na tajskim boksie dla lokalsów... i wiele, wiele więcej! Zobacz→
Absolutnie niesamowite Kosowo - całkiem inne, niż się go spodziewałem. We wpisach zdjęcia jak i vlogi.. Zobacz→
Estonia nieodkryta! Byłem w miejscach, o których pewnie nawet nie słyszeliście. Ja się w tym kraju zakochałem!. Zobacz→
KIedyś fotografowałem również na klasycznych negatywach, a głowę miałem pełną przedziwnych pomysłów. Zobacz→
Niesamowite Uzbekistan i tadżykistan. Duszanbe, Chiwa, Buchara czy Samarkanda. A wszystko doprawione krótkim pobytem w Abu Dabi. Wszystko na zdjęcich i we vlogach. Zobacz→
Od pięknych rejonów, poprzez skaliste miasto, po totalny rozpierdol Neapolu. W tej serii vlogów jak i na tych zdjęciach pokażę Wam pełen przekrój tego niesamowitego kraju! Zdjęcia i vlogi. Zobacz→
Sesja do zimowego numeru Digital Camera Polska w szklarni w Powsinie z pięknymi Różą i Roksaną. Zobacz→
Byłem w miejscach, które jeszcze do niedawna były okupowane przez rosyjskie wojska. Widziałem masowe groby oraz straszne zniszczenia. Nigdy tego nie zapomnę!. Zobacz→
Pełna kontrastów Łotwa. Zarówno na zdjęciach jak i w 6 odcinkowej serii vlogów. Zobacz→
Z jednej strony piękna, a z drugiej niesamowicie abstrakcyjna Armenia. Wyprawa tak szalona, że nie da się jej opisać w kilku zdaniach. Zobacz→
Wykonałem kilka zdjęć do najnowszej książki Marty Grzebyk z Krytyki Kulinarnej. Okładka + przekładki. Jak zawsze w super ekipie ze Studia Odczaruj Gary! Zobacz→
Kinga i Agnes we wspaniałej bieliźnie God Save Queens. Na Instaxach. Zobacz zdęcia→
Reklamowa sesja zdjęciowa do magazynów Viva! Oraz Uroda Życia. Zobacz zdjęcia→
Kilka polaroidów wykonanych podczas zdjęć do sierpniowego numeru Digital Camera Polska. Zobacz→
© Dawid Markoff
Wszelkie prawa zastrzeżone