Postanowiłem, że wrzucę jeszcze trzy zdjęcia z Białorusi: dwa z Mińska i jedno z Linii Stalina. Bardzo lubię tego typu rzeczy i teraz trochę żałuje, że nie zrobiłem tego więcej…
skomentuj →
kategoria: miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: białoruś, iphone, mińsk, mińsk2013
Środa, wstajemy z samego rana. Za oknem ciemno, wieje wiatr. Pakuję się z myślą, że jeszcze dziś będę w Warszawie – w końcu wyśpię się we własnym łóżku. Z drugiej strony chciałbym tu jeszcze zostać chociażby te 2-3 dni, poczuć to miasto bardziej, popatrzeć na ludzi, odwiedzić te wielkie blokowiska…
Podróż do Brześcia mija bardzo szybko – w przedziale mamy wygodne łóżka, jest ciepło i gra białoruska muzyka. Brześć wita nas mżawką. Mamy niecałe dwie godziny, więc idziemy wydać resztę białoruskiej waluty. W jednym ze sklepików kupujemy 17 batoników – kasjerka patrzy na nas z lekkim uśmiechem.
W dużej sali dworca czekamy na odprawę. Jacyś mężczyźni upychają kartony papierosów, jakaś kobieta pyta, czy nie przewieziemy dwóch paczek. „Niet, niet, niet!” – trzeba to powtórzyć kilka razy, aby w końcu dała spokój. Miły uśmiech białoruskiej celniczki i możemy iść do pociągu.
Po chwili jesteśmy już w Terespolu – przełączamy się na polskie sieci, uruchamiamy internet. Wychodzi słońce, robi się ciepło. Idziemy na herbatę i cieszymy się, że jesteśmy już w Polsce.
Warszawa wita nas późnym wieczorem. Widok oświetlonego Stadionu Narodowego, grająca muzyka, tłumy ludzi… Jesteśmy u siebie!
* * *
W podróży towarzyszył mi Robert Danieluk:
robertdanieluk.com
Oprowadzał nas Sergiusz (wielkie dzięki!):
twoserge.fotolog.pl
skomentuj →
kategoria: miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: białoruś, brześć, iphone, terespol, warszawa
Trzeci dzień naszego pobytu w Mińsku. Robert chce mi pokazać Bibliotekę Narodową Białorusi. Bardzo chcę ją zobaczyć. Najpierw trolejbus, potem Metro. W trolejbusie cały czas komunikaty – a to o biletach, a to o innych rzeczach. Nie można się skupić na rozmowie, cały czas o czymś przypominają. Może właśnie o to chodzi? Aby nie można było zebrać myśli? Metro szare, przy wejściu zawsze wieje straszny wiatr. Kasa, „dwa, spasiba”, 5000 rubli, kobieta wydaje czerwone żetony. Trzeba je wrzucić przy bramce, inaczej może połamać nogi. Tak przynajmniej mówi Robert – wierzę mu, tu wszystko jest możliwe. W pociągu śmierdzi czymś pomiędzy smarem a benzyną.
Bibliotekę widać już z daleka. Przypomina kulę. Podchodzimy bliżej. Na zdjęciach wydawała się ogromna, w rzeczywistości nie jest aż tak duża. Wchodzimy do środka, chwilę się rozglądamy i wychodzimy. Robimy jeszcze kilka zdjeć i idziemy dalej.
Kolej na dziwny budynek w centrum Mińska. Mi przypomina Optimusa Prime z Transformerów. Chcę mu zrobić jedno zdjęcie na pamiątkę. Idziemy przez centrum, fotografuję kino Moskwa, jakiś duży budynek, budkę z szybkim jedzeniem… Jesteśmy obok krytego lodowiska. Rzeka, a po drugiej stronie wspomniany budynek. Robię sporo zdjeć, jest strasznie zimno, nie wyjmuję nawet aparatu – tylko telefon.
Umówiliśmy się z Sergiuszem pod McDonaldsem. Po drodze fotografuję kasyno – Mińsk to Las Vegas Europy, ciężko tu znaleźć pocztę, ale kasyna są na każdym kroku (dla bogatych Rosjan). Planujemy z Robertem zajść do McD na Cheesburgera i frytki. Już z zewnątrz widzimy ogromną kolejkę. Rezygnujemy. Przed restauracją luksusowe samochody, w których Białorusini jedzą hamburgery. Robię zdjęcie ulicy, przyglądam się ludziom.
26 kilometrów od Mińska, jadąc drogą w kierunku Wilna, znajduje się kompleks muzealno-historyczny stworzony wokół umocnień sowieckiej linii fortyfikacji zwanej Linią Stalina. Czołgi, samoloty, rakiety… wszystko na ogromnej przestrzeni. Jest strasznie zimno, cieżko zdejmować rękawiczki, aby zrobić zdjęcie. Polana i stary zardzewiały samochód. Czyżby to była Warszawa? Robimy zdjęcia i idziemy dalej. Na koniec zachodzimy, aby zobaczyć popiersie mordercy – Stalina. Dumny, przystojny. Do pomnika prowadzi droga usypana czerwoną ziemią. Jest w tym coś strasznego. Mamy dość. robimy kilka zdjęć i szybko idziemy do samochodu.
skomentuj →
kategoria: miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: białoruś, iphone, mińsk, mińsk2013
Białoruś buduje, dużo buduje. Są to nie tylko nowe blokowiska, ale i hale sportowe na wspomniane w poprzednim wpisie mistrzostwa świata w hokeju. Jedziemy z rana zobaczyć jedną z takich aren. Po drodze mijamy co chwila stojący na poboczu radiowóz milicji. „Wkrótce będzie tędy jechać Łukaszenka” mówi Sergiusz.
Arena wygląda jak statek kosmiczny, nie podoba mi się. Moją uwagę przyciąga natomiast widok za nią – Świsłocz (dopływ Berezyny) i widok na położone po drugiej stronie olbrzymie blokowiska. Rzeka wygląda jeszcze piękniej dzięki pogodzie – błękitne niebo odbija się od wody. Tego dnia pogoda w Mińsku jest wyjątkowa. Chcę tam iść, zrobić kilka zdjęć. Wszystko dookoła jest nowe – ścieżki rowerowe, chodniki, mały mostek nad dróżkami. Momentami przypomina to ładne, nowoczesne miasto.
Wracamy ponownie obok areny. Widzimy stojący samochód jakiejś rosyjskiej telewizji. Śmiejemy się, że transmitują na żywo polerowanie lodu. Gdzieś w hali gra żołnierska muzyka. Wsiadamy do samochodu i jedziemy w inne miejsce. Tam próbujemy dostać się do dużych kominów. Błoto i zalana droga, nie dajemy rady. Obchodzimy się smakiem i kierujemy na pobliskie osiedle.
Szare, dołujące, przypominające Polskę z lat 70 ubiegłego wieku. Nie chciałbym tu mieszkać. Spacerujemy pomiędzy blokami – pusto, widzimy jedynie dwie osoby. Wychodzimy na jakiś parking, a tam Żuk na białoruskich rejestracjach w pięknym biało-czerwonym malowaniu. Jest piękny, chwilę się przy nim zatrzymujemy i oglądamy, robimy zdjęcia. Staram się ocierać o trawę wybłocone buty.
30 minut drogi do dużego wzniesienia, z którego widać obwodnicę Mińska. Wspinamy się na górę. Widok obwodnicy nie robi aż takiego wrażenia jak widok rozpościerających się wielkich blokowisk. Pytam Sergiusza o te dziwne konstrukcje na dachach bloków. Mówi, że to taki zamysł architektów, nic nie znaczące udziwnienie. Jestem tym zafascynowany. Żartujemy, że to tajne instalacje militarne Łukaszenki. Tam na górze robię jedno z moich ulubionych zdjęć z tego wyjazdu:
W drodze powrotnej Sergiusz wspomina o jeszcze jednym miejscu: Sanatorium Krynica. Robert również je poleca, więc nie ma innego wyjścia – jedziemy. Przy wejściu zatrzymuje nas strażnik. Robi problemy, pyta w jakim celu wchodzimy, każe podać nazwisko. Na każdym kroku kontrola i zakazy, taka jest Białoruś. Robert robi mi zdjęcie przy pomniku Lenina i idziemy dalej. Chłonę to miejsce.
Ściemnia się. W oddali niesamowity zachód słońca, dawno nie widziałem czegoś tak pięknego. Białoruś wynagrodziła nam pogodę z poprzedniego dnia. Siadamy z Robertem na ławce i patrzymy. Obaj jesteśmy zafascynowani tym widokiem.
skomentuj →
kategoria: miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: białoruś, iphone, mińsk, mińsk2013
Mińsk wita nas deszczem. Jest po północy, więc kierujemy się do mieszkania Sergiusza, u którego spędzimy kilka najbliższych dni. Nie mogę się już doczekać jutrzejszego dnia.
Poranek, szare niebo, szybkie śniadanie i ruszamy w miasto. Jednorazowy bilet na metro i komunikację miejską: 2500 rubli, czyli niecała złotówka. Pierwszą rzeczą, jaka rzuca mi się w oczy, jest wszechobecny żubr na łyżwach (Olbrzym) – maskotka nadchodzących mistrzostw świata w hokeju, które odbędą się w 2015 roku na Białorusi. Postanawiam sobie: każdy wpis z Mińska zacznę od zdjęcia tej maskotki. Obok budynku stare babcie handlujące jakimiś drobiazgami – jedna z nich trzyma reklamówkę mediamarkt.pl.
Mińsk szybko okazuje się miastem bardzo szarym, pełnym monumentalnych i socrealistycznych budynków. Są to konstrukcje często bardzo przedziwne, robiące wrażenie zbudowanych z klocków przez małe dziecko.
Rozglądając się dookoła idziemy dalej. W planie mamy dwa miejsca: Plac Niepodległości oraz Plac Zwycięstwa. Pierwszy jest pusty, a całości atmosfery dopełnia padający deszcz. Przed budynkiem Domu Rządowego Republiki Białorusi stoi duży pomnik Lenina. Robimy mu kilka zdjęć. Robert zachodzi go od tyłu chcą zrobić więcej fotografii. Z budki strażniczej wyłania się żołnierz… „Eeeeeeee!” krzyczy do Roberta i wykonuje ręką gestu mówiący „nie fotografować”. To stanie się tu dla nas normą.
Znajdujący się przy skrzyżowaniu Alei Niepodległości i Zacharau Plac Zwycięstwa robi na mnie duże wrażenie. Widzimy kilka osób które składają kwiaty, robią sobie zdjęcia. Przed pomnikiem płonie wieczny ogień, przed którym można ogrzać dłonie w ten chłodny dzień.
Chwila odpoczynku, zachodzimy do jakiegoś lokalu. W środku bardzo przytulnie. Wybieramy stolik i zamawiamy herbatę – 22000 rubli za dzbanuszek. Obok siedzą dwie gustownie ubrane kobiety, na oko po 50. Zajadają się jakąś potrawą. Kelnerka przynosi karafkę wódki i dwa kieliszki. Kobiety nalewają po kieliszku, wypijają i jedzą dalej… Spoglądam na wiszący na ścianie telewizor – na ekranie polski kanał muzyczny.
Ruszamy dalej. Mijamy przeróżne budynki, na których widnieją sierp i młot. Przechodzimy obok radzieckiego czołgu, który stoi tuż przy Budynku Oficera. Chcemy nawet zajść do budynku, w którym znajduje się cyrk. Nie ma już chyba miejsc, bo kobieta w niebieskim mundurze wyprasza nas mówiąc „niet”.
Powoli zbliżamy się do dużego skrzyżowania. Na trawniku stoi przedziwna reklama HP, a w oddali widzimy stojącą przy ulicy flagę Republiki Białorusi. Zatrzymujemy się i robimy zdjęcia. Dla nas jest to czymś niepojętym, dla przeciętnego Białorusina czymś normalnym – przechodząca z psem kobieta spogląda na nas bardzo dziwnie.
Robię Robertowi zdjęcie i szybko ruszamy do ulicznego przejścia – bardzo szybko się ściemnia.
Po drugiej stronie skrzyżowania, na wzniesieniu, widzimy kolejny pomnik (Mińsk to istne miasto pomników!). Obok wznosi się budynek, na którym powiewa z daleka czerwona flaga. „Może to ambasada Chin?” zgaduję. „To chyba flaga Związku Radzieckiego” odpowiada Robert. Ma rację. Kilka zdjęć i biegniemy na autobus. Tym razem jedziemy na gapę.
Po drodze do mieszkania Sergiusza zachodzimy do osiedlowego sklepu. Kupujemy pielmieni i polską śmietanę. Dawno kolacja nie smakowała mi tak dobrze. Włączamy TVP Info – w warszawskim metrze pożar. Przełączamy na jakiś rosyjski kanał informacyjny – w Kazaniu rozbił się Boeing 737. Nie chcemy tego oglądać. Jest po 21, a my bierzemy aparaty i wychodzimy się przejść. Dochodzimy do skrzyżowania. Szybka decyzja, wybieramy kierunek i idziemy przed siebie. Po godzinie widzimy z daleka ogromny oświetlony budynek z dużym państwowym godłem. Obstawiamy kolejne ministerstwo. Podchodzimy bliżej. Budynek ogrodzony jest wysoką bramą na której roi się od kamer. To nie ministerstwo, to istny pałac. Tak, to kolejna rezydencja Łukaszenki.
Podchodzimy do głównej bramy, robimy telefonami kilka zdjęć. Nagle, jakby z cienia, wyłania się dwóch żołnierzy. Podchodzą i pytają, co tu robimy. Odpowiadamy, że jesteśmy turystami. Pytają skąd. „Polsza, Warszawa”. Są zdziwieni, mówią o zakazie fotografowania, że trzeba mieć na to pozwolenie. Odchodzą. Mija niecała minuta, gdy tuż przy nas uruchamiają się zabezpieczenia chroniące bramę przed staranowaniem. Chowają się powoli, aby następnie wysunąć i powrócić do swojej pierwotnej pozycji. Hej Polacy, zabezpieczenia działają. Witajcie na Białorusi chcą nam tym powiedzieć żołnierze. Ciekawe, czy widzą w obrazie z kamer nasz śmiech?
skomentuj →
kategoria: miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: białoruś, iphone, mińsk, mińsk2013
Terespol – jeszcze Polska. Jest zimno, wieje wiatr, chwilami zacina mżawka. Moje skojarzenie z tym miejscem? Miasto kantorów. Jesteśmy tu jedynie kilka godzin. Następny przystanek: Brześć. Telewizory, wielkie torby wypakowane produktami z Biedronki – jest już noc, stoimy do odprawy celnej wśród Białorusinów, którzy wracają z zakupionymi w Polsce rzeczami. Jest nerwowo – podczas pakowania zapomniałem ubezpieczenia. Smutny białoruski celnik straszny nas powrotem do Warszawy – „tu jest Brześć, nie Warszawa” mówi z pogardą w głosie. W końcu się udaje, przechodzimy dalej. Zimny dworzec i po chwili przytulny przedział w pociągu relacji Praga-Moskwa, a tam pyszna herbata w filiżankach z herbem Federacji Rosyjskiej.
Przestawiamy z Robertem (na zdjęciu powyżej) zegarki i jesteśmy gotowi na kolejny przystanek – Mińsk, cel naszej podróży.
skomentuj →
kategoria: miejsca, mobilnie, wyprawy tagi: białoruś, brześć, iphone, robert danieluk, terespol
menu
o mnie
wyprawy na wschód i nie tylko
najnowsze wpisy
- warszawa, włochy i ponownie warszawa
- calibrite display 123
- najdłuższe podsumowanie: obrony w af
- najdłuższe podsumowanie ever 2
- najdłuższe podsumowanie ever 1
- vlogująca kasia
- szmul jewson – największy dupek w lidze
- konkurs 'waste not, snap a lot’
- stylowo
- wrześniowo
- busted!
- ludzie displate
- kolejny plan zdjęciowy
- biały miś
- displate, backstage
- julia łukiewska
- dobra sesja beauty
- obrona dyplomowa kasi
- turcja: antalya
- bośnia i hercegowina: sarajewo na koniec
- bośnia i hercegowina: banja luka
- bośnia i hercegowina: wodospady kravica
- bośnia i hercegowina: mostar z drona
- bośnia i hercegowina: mostar
- bośnia i hercegowina: ratusz w sarajewie
kategorie
- abstrakcje
analogowo
backstage
chłopaki
cinemagraph
cyfrowo
dziewczyny
kulinarne
miejsca
mobilnie
osobowości
panoramy
pierdupierdu
polaroid
poradnik
portfolio
przedmioty
publikacje
różne
wydarzenia
wyprawy
archiwum bloga
moje rzeczy
portfolio
instagram
threads
youtube
tiktok
9szmul
pogadajmy podcast
Spełniłem swoje największe marzenie i nagrałem album muzyczny. Następnie znalazłem wytwórnię muzyczną i wydałem go na największych serwisach z muzyką! Sprawdź stronę albumu:
Jako że to blog, to mam tu również klasyczne blogowe wpisy, w których pokazuję moje codzienne życie: sesje zdjęciowe, wyprawy i tym podobne rzeczy. Wszystko mobilnie, ze smartfona:
Jeżeli spodobały ci się moje materiały na Youtube lub zdjęcia, postaw mi kawę - będzie mi naprawdę niezmiernie miło:
Piekielnie upalna Turcja, ale bardzo fajna. Trochę zdjęć i trzy filmy na Youtube! Zobacz→
Bardzo doświadczone Sarajewo, jeszcze bardziej doświadczony Mostar i serbska Banja Luka. Zakochałem się w Bośni! Zobacz→
Bardzo fajna sesja studyjna z Julią Łukiewską. Tak jak lubię! Zobacz→
Globalna sesja zdjęciowa dla XIAOMI! Producentem OnlyOnly, agencją odpowiedzialną za całość GONG. Ogromna duma! Zobacz→
Genialny miesięczny pobyt w Tajlandi. Wigilia w klubie drag queen, sylwester na tajskim boksie dla lokalsów... i wiele, wiele więcej! Zobacz→
Absolutnie niesamowite Kosowo - całkiem inne, niż się go spodziewałem. We wpisach zdjęcia jak i vlogi.. Zobacz→
Estonia nieodkryta! Byłem w miejscach, o których pewnie nawet nie słyszeliście. Ja się w tym kraju zakochałem!. Zobacz→
KIedyś fotografowałem również na klasycznych negatywach, a głowę miałem pełną przedziwnych pomysłów. Zobacz→
Niesamowite Uzbekistan i tadżykistan. Duszanbe, Chiwa, Buchara czy Samarkanda. A wszystko doprawione krótkim pobytem w Abu Dabi. Wszystko na zdjęcich i we vlogach. Zobacz→
Od pięknych rejonów, poprzez skaliste miasto, po totalny rozpierdol Neapolu. W tej serii vlogów jak i na tych zdjęciach pokażę Wam pełen przekrój tego niesamowitego kraju! Zdjęcia i vlogi. Zobacz→
Sesja do zimowego numeru Digital Camera Polska w szklarni w Powsinie z pięknymi Różą i Roksaną. Zobacz→
Byłem w miejscach, które jeszcze do niedawna były okupowane przez rosyjskie wojska. Widziałem masowe groby oraz straszne zniszczenia. Nigdy tego nie zapomnę!. Zobacz→
Pełna kontrastów Łotwa. Zarówno na zdjęciach jak i w 6 odcinkowej serii vlogów. Zobacz→
Z jednej strony piękna, a z drugiej niesamowicie abstrakcyjna Armenia. Wyprawa tak szalona, że nie da się jej opisać w kilku zdaniach. Zobacz→
Wykonałem kilka zdjęć do najnowszej książki Marty Grzebyk z Krytyki Kulinarnej. Okładka + przekładki. Jak zawsze w super ekipie ze Studia Odczaruj Gary! Zobacz→
Kinga i Agnes we wspaniałej bieliźnie God Save Queens. Na Instaxach. Zobacz zdęcia→
Reklamowa sesja zdjęciowa do magazynów Viva! Oraz Uroda Życia. Zobacz zdjęcia→
Kilka polaroidów wykonanych podczas zdjęć do sierpniowego numeru Digital Camera Polska. Zobacz→
© Dawid Markoff
Wszelkie prawa zastrzeżone